Z powodu urzędniczego bałaganu zachodniopomorskim miejscowościom położonym nad rzeką Regą grozi zalanie. Katastrofa jest realna, bo nieremontowane od lat jazy w Gryficach są w fatalnym stanie.

Tama jest w opłakanym stanie. W każdej chwili grozi zawaleniem. Strach pomyśleć, co się stanie, jeśli pojawi się duża woda. Rzeka zaleje miasteczka poniżej Gryfic - mówi Bogusław Fluderski, obecny właściciel obiektu (tama to część kompleksu wokół młyna).

Poprzedni właściciel tej turbiny za darmo z niej korzystał, czerpał zyski i nie robił remontów – dodaje. I mało tego, za to, że nie robił remontów starosto go nagrodziło – dało mu pozwolenie, aby korzystał z wszystkich trzech turbin. A teraz za to wszystko my zapłacimy; my podatnicy.

Fluderski kupił nieruchomość po upadłych Państwowych Zakładach Zbożowych \"Gryfice\". Zakłady postawiły na tamie turbiny, które produkowały energię. Od 1995 r. do upadku zakładów w 2003 r. jedną z nich wydzierżawiły prywatnej spółce. Przez ten czas nikt nie remontował tamy. Gdy tama zaczęła się sypać, sprawą zajął się wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego. I pilnie kazał wyremontować tamę. Koszt takiego remontuto blisko 5 mln zł.

Gdyby do remontu doszło wcześniej, to jego koszt byłby znacznie mniejszy - mówi Henryk Świtoń, zastępca wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego.

Nadzór budowlany kosztami obciążył starostwo w Gryficach i Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. Tymczasem - jak ustaliła \"Rzeczpospolita\" i RMF FM - za remont powinni zapłacić poprzedni użytkownicy tamy. Problem w tym, że Zakłady Zbożowe już nie istnieją.

(...)Zasuwy zbutwiałe (...), na ścianie magazynu widoczny przesiąk wody (...), przyczółki ceglane popękane (...) - tak pisali urzędnicy w protokole z 1999 r., nakazując użytkownikom tamy i młyna usunięcie zniszczeń. Prawie identyczne protokoły powstawały dwa razy. I na tym się kończyło.

Organizatorem kontroli był Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. Kontrolowaliśmy tamę i młyn, żeby sprawdzić, czy wytrzyma powódź. Młyn należał do zakładów zbożowych. To one powinny wszystko remontować - uważa Zygmunt Mostowski, szef Zarządu Melioracji.

Ale my nie mieliśmy możliwości zmuszenia ich do remontu. To powinien zrobić starosta. Jemu przekazywaliśmy protokoły - tłumaczy Mostowski.

Jak ustaliliśmy, starostwo od 1999 r. wydawało tzw. pozwolenie wodno-prawne, dzięki któremu można było użytkować tamę. By je uzyskać, użytkownik musiał zobowiązać się do remontowania i utrzymywania obiektu. Skoro nikt nie remontował tamy, dlaczego starostwo nie cofnęło pozwolenia?

Nie wiem, ale zbadam sprawę. Jeśli pracownik odpowiedzialny za to zaniedbał swoje obowiązki, nie będzie pracował minuty dłużej. Zorientuję się, czy jest możliwość, by kosztami remontu nie obciążać skarbu państwa. Pieniądze trzeba wyegzekwować od byłych użytkowników - mówi starosta gryficki Krzysztof Sać. Odbija też piłeczkę do Zarządu Melioracji: To oni powinni wnioskować o cofnięcie pozwolenia. Powinien alarmować, że nikt nie realizuje ich poleceń.

Sprawą zajął się nasz reporter, Piotr Lichota. Posłuchaj: