Bohaterzy afery starachowickiej mają bardzo wybiórczą pamięć – okazało się podczas kolejnej rozprawy w kieleckim sądzie. Świadkowie nie mogli sobie przypomnieć wielu spraw, pamiętali jednak dokładnie, że żadnego ostrzeżenia nie było.

Zbigniew Sobotka, Andrzej Jagiełło i Henryk Długosz to oskarżeni w sprawie przecieku informacji o akcji Centralnego Biura Śledczego przeciwko starachowickim przestępcom.

Na razie wiemy, że to Jagiełło dzwonił z informacjami o akcji CBŚ. Sąd nie ustalił jeszcze, skąd pochodziła jego wiedza. Wszyscy oskarżeni od początku twierdzą, że są niewinni.

Dziś przed sądem zeznawali Mieczysław S., były starosta starachowicki, Marek B., były wiceprzewodniczący rady powiatu i Marek Dyduch, sekretarz generalny SLD.

Świadkowie uparcie powtarzają jednak za posłem Jagiełło, że żadnego ostrzeżenia nie było; nawet, gdy sąd o to nie pyta. Marek B. na przykład, pytany, czy rozmawiał z szefem mafii Leszkiem S., mówi, że na pewno nie chciał go ostrzec.

Poza tym świadkom szwankuje pamięć: Ja czasami nie pamiętam, co wczoraj jadłem. Ale wszyscy pamiętają dokładnie, że żadnego ostrzeżenia nie było. Jak główni bohaterowie afery tłumaczyli swoje braki pamięci? Posłuchaj relacji reportera RMF Pawła Świądra:

Dodajmy, że Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła Jagiełłę i Długosza o utrudnianie postępowania. Lista oskarżeń byłego wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotki jest nieco dłuższa, to m.in. ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej oraz narażenie policjantów na niebezpieczeństwo. Grozi im do 5 lat więzienia.