Tysiące policjantów, agentów federalnych, członków gwardii narodowej i ochotników przeczesuje pogranicze Teksasu i Luizjany w poszukiwaniu szczątków wahadłowca Columbia, który eksplodował przedwczoraj podczas wchodzenia w atmosferę ziemską. Na pokładzie jednostki było 7 astronautów.

Poszukiwania szczątków prowadzone są na razie w pasie o wymiarach 200 na 16 kilometrów, ale deszcz odłamków został rozsiany na znacznie większym obszarze. I choć do pomocy skierowano samoloty wojskowe, pozostałości po Columbii mogą być znajdowane jeszcze przez lata.

Sporo odłamków i fragmentów wahadłowca spadło w okolicach miejscowości Nacogdoches w południowo-wschodnim Teksasie. Tamtejszy szeryf powiedział dziennikarzom, że odłamki znaleziono tam w ponad 800 miejscach. Są miejsca, gdzie natrafiono na pojedyncze, małe odłamki o średnicy do 10 cm. W innym miejscu na 400 metrach znaleźliśmy ok. 200 rozmaitych kawałków promu.

Zobacz również:

Niektóre odnalezione fragmenty wahadłowca mają ponad 2 m długości i zostały wstępnie zidentyfikowane jako "części kadłuba", inne zaś jako fragmenty komputera. Miejsce każdego znaleziska policja otacza żółtą taśmą. W niektórych miejscach ludzie kładą kwiaty.

Szeryf Nacogdoches potwierdził także, że odnaleziono szczątki ludzkie, ale z szacunku dla rodzin astronautów nie chciał ujawnić szczegółów. Ludzkie szczątki znaleziono także m.in. w miejscowości Hemphill w Teksasie.

Posłuchaj relacji korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:

NASA obiecała, że dochodzenie będzie trwać 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. Zbadane zostanie wszystko od zdjęć wykonanych przez satelity zwiadowcze (które zarejestrowały błyski rozpadającego się wahadłowca) po najmniejszy szczątek Columbii znaleziony na ziemi.

foto: NASA

06;00