Trwa akcja gaszenia pożaru w kopalni "Bielszowice" w Rudzie Śląskiej. Dokładnie tydzień temu zapalił się tam metan, który dotkliwie poparzył kilkunastu górników. Teraz - kilkaset metrów pod ziemią - ratownicy nadal zmagają się z żywiołem. Ich zadaniem jest wybudowanie specjalnych tam, które odetną dopływ powietrza, wciąż podsycającego płomienie.

Akcja w kopalni „Bielszowice” jest trudna choćby dlatego, że ratownicy mają do czynienia z – jak twierdzi Zygmunt Goldstein z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu – dużym pożarem: Duży jest dlatego, że w sąsiedztwie tego rejonu znajdowały się wyeksploatowane już ściany i one również – w sąsiedztwie z tą ścianą, w której zapalił się metan – stanowią strefę zagrożenia.

Na dodatek na dole ciągle występuje ryzyko wybuchu metanu: Niestety, prace ratunkowe, muszą być okresowo – ze względu na zagrożenie wybuchem – przerywane. Ratownicy są wycofywani do bazy i odczekujemy, aż to zagrożenie metanowe ustanie.

Na dole pracuje w tej chwili 30 ratowników. Każdy z nich musi mieć przy sobie specjalny aparat do oddychania, ponieważ jest bardzo gorąco, co znacznie utrudnia pracę. Na razie trudno odpowiedzieć na pytanie, kiedy akcja może się zakończyć.

Sprawę wypadku w kopalni "Bielszowice" bada specjalna komisja Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Jej członkowie planują osobiście obejrzeć miejsce wypadku. Dopóki jednak sytuacja na dole się nie poprawi, nie będzie to możliwe.

foto Marek Adamik RMF Katowice

22:05