Tragiczny wypadek w Karczówce koło Żagania w Lubuskiem. Nie żyje siedem osób, które utopiły się w szambie. To mężczyzna, który wpadł do zbiornika, i sześć osób, które pospieszyły mu na ratunek.

Część ofiar jest spokrewniona. Po godzinie od wypadku udało się ustalić, że w szambie zginął ojciec, trzech jego synów i synowa oraz dwóch budowlańców.

Zbiornik miał zostać przebudowany. Wcześniej trzeba było go jednak opróżnić. Wtedy doszło do tragedii. Ze wstępnych ustaleń wynika, że do szamba najpierw wpadł mężczyzna, który wypompowywał nieczystości, a kilka osób ruszyło mu z pomocą.

45-letnia kobieta w stanie ciężkim trafiała do szpitala. Helikopterem została zabrana do placówki w Zielonej Górze. Do zbiornika wpadł jej mąż, trzech synów i synowa oraz dwóch pracowników.

Chodzi o przydomowe szambo. O wypadku zawiadomiła osoba, która była obecna przy opróżnianiu zbiornika. Gdy wpadła jedna osoba, pozostałe rzuciły się na ratunek - powiedziała TVP Info Magdalena Bilińska ze straży pożarnej w Gorzowie Wielkopolskim. Do wypadku doszło w gospodarstwie zajmującym się hodowlą świń. Zbiornik jest duży: ma 50 metrów kwadratowych powierzchni i jest głęboki na trzy metry.

Szambo to wulkan bakterii i chemikaliów. Już nawet kropla wystarczy, żeby zaszkodzić naszemu organizmowi. Śmiertelnie groźne są również opary - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Zbigniew Endler z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Wydziela się amoniak, wydziela się siarkowodór. W związku z tym, nawet jeżeli człowiek ma głowę ponad powierzchnią szamba, w ciągu kilku minut ulega zatruciu. Pierwsza minuta to jest oszołomienie. Traci się zdolność myślenia i koncentracji. Potem zamyka się krtań i dusimy się - tłumaczy. Trzeba też pamiętać, że to nie jest szambo sprzed 40 lat. Teraz człowiek stosuje wiele używek, detergentów, antybiotyków - podkreśla profesor Endler. 

Akcja ratunkowa w zbiornikach z szambem jest wyjątkowo niebezpieczna również dla strażaków - zaznacza Mariusz Zakrzewski z Ratownictwa Wodnego Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Olsztynie. Miejsce, w którym nurkują, ta substancja, są bardzo zanieczyszczone pod względem mikrobiologicznym i chemicznym. Jeżeli ewentualnie nurkowie do takich działań mieliby zostać wysłani, musieliby mieć sprzęt, który całkowicie izoluje ich od tego środowiska. Dość często mamy takie zdarzenia. Zawsze ostrzegamy, żeby przy tego rodzaju pracach zachować ostrożność - dodaje.

(ug)