Aleś Michalewicz został zwolniony - poinformowała Straż Graniczna. Zatrzymanie w Polsce kolejnego białoruskiego opozycjonisty wywołało jednak tarcia pomiędzy prokuraturą a MSZ-etem. Rzecznik resortu stwierdził, że to pomyłka prokuratury, która uwierzyła w list gończy wydany przez władze białoruskie". Prokuratura podkreśla, że to nie ona nie zleciła zatrzymanie Michalewicza.

Po otrzymaniu informacji o zatrzymaniu Alesia Michalewicza prokurator zwrócił się do Interpolu o niezbędne informacje w jego sprawie - poinformowała rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. Uzyskaliśmy informację, że Białoruś nie wystąpiła z formalnym wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie oraz że strona białoruska wycofała się z międzynarodowych poszukiwań Michalewicza - dodała. W tej sytuacji prokuratura nie ma żadnych podstaw do wykonywania z nim żadnych czynności - podkreśliła prokurator. W związku z tym podjęto decyzję o natychmiastowym uwolnieniu Białorusina.

Lewandowska zaznaczyła, że polska prokuratura nie zleciła zatrzymania Michalewicza. Mówienie, że zatrzymanie jest pomyłką prokuratury to wprowadzanie w błąd opinii publicznej - podkreśliła. Jak wytłumaczyła był on poszukiwany przez Białoruś za pośrednictwem Interpolu za "organizowanie masowych demonstracji".

Seremet: W zatrzymaniu Michalewicza polska prokuratura nie brała żadnego udziału

W podobnym tonie wypowiadał się prokurator generalny Andrzej Seremet. Pana Alesia Michalewicza zatrzymano na skutek listu gończego wydanego przez organy białoruskie. Nastąpiło to w Warszawie, a wykonanie było dziełem Straży Granicznej. W zatrzymaniu pana Michalewicza polska prokuratura nie brała żadnego udziału - zaznaczył Seremet w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Podkreślił, że rzecznik MSZ, twierdząc, że zatrzymanie Michalewicza to jest pomyłka prokuratury, myli się całkowicie. Dodał, że list gończy wydany przez Białoruś nie był w ogóle przedmiotem analizy prokuratury. On trafił do organów, które dokonują zatrzymań - w tym wypadku Służby Granicznej. Żaden z prokuratorów w naszym kraju nie miał tego listu na biurku i nie powinien mieć.

Jedyną decyzją, jaką prokurator podjął w tej sprawie to decyzja o zwolnieniu pana Michalewicza - zaznaczył.