Dzieci, które rozpoczęły szkołę w wieku sześciu lat, mają słabsze wyniki na szkolnych egzaminach. Tak wynika z badań podlegającego pod MEN Instytutu Badań Edukacyjnych - informuje "Rzeczpospolita". Resort nigdy nie przedstawił wyników tych badań.

Zdaniem minister edukacji dzieci powinny trafiać do szkoły jak wcześniej. Krystyna Szumilas niezmiennie powtarza, że im wcześniej dziecko rozpoczyna edukację szkolną, tym lepsze wyniki uzyskuje na późniejszych etapach nauczania. Jednak z wyników badań, do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że dzieci, które rozpoczęły naukę w wieku sześciu radzą sobie z nauką stosunkowo słabo.

Prof. Roman Dolata oraz dr Artur Pokropek z Instytutu Badań Edukacyjnych sprawdzili, jak wypada porównanie wyników sprawdzianu szóstoklasisty i egzaminu gimnazjalnego. Naukowcy wzięli pod uwagę miesiąc urodzenia ucznia. Okazało się, że wyniki dzieci urodzonych w styczniu były znacznie lepsze - czytamy w gazecie. W przypadku sprawdzianu szóstoklasisty różnice te wynoszą od 2,5 do 2,9 punktu, a przy egzaminie gimnazjalnym od 1 do 1,5 punktu.

Sposób, w jaki resort Szumilas przeprowadza reformę obniżenia wieku szkolnego, nie pozostawia wątpliwości, że dobro dzieci jest ostatnią rzeczą, jaką bierze się pod uwagę - mówi "Rz" dr Jerzy Lackowski, były kurator oświaty w Krakowie. Ministerstwo do tej pory nie opublikowało wyniku wspomnianych badań, jednak zapowiedziało, że nie wyklucza zmian w formule sprawdzianu szóstoklasisty.

Dlaczego rząd tak forsuje reformę? Chodzi o pieniądze - podsumowuje gazeta - szybsze wprowadzenie młodych ludzi na rynek pracy i ich podatki z tym związane.

Według założeń, we wrześniu 2014 r. do I klas zostaną obowiązkowo wysłane sześcio- i siedmiolatki. Wtedy w jednej klasie mogą się spotkać dzieci różniące się wiekiem nawet o 23 miesiące. Dla sześciolatka taka różnica to... jedna trzecia życia!

"Rzeczpospolita"