Szef ABW, atakując dziennikarzy przypominał przetargi, do których nie doszło, bo przeszkodziły w nich media. Jednak w tych przypadkach, właśnie dzięki dziennikarzom udało się zapobiec skandalom. Co więcej, np. w Szczecinie, największe afery wykryto tylko dzięki mediom.

W szczecińskiej delegaturze ABW zatrudnionych jest nieco ponad 100 pracowników. To oni mają czuwać dzień i noc nad bezpieczeństwem wewnętrznym regionu - od Koszalina, po Gorzów. Teren jest duży, na brak pracy nie mogą więc narzekać.

Jednak wyniki tej pracy wydają się być – co najwyżej – mierne. Rzecznik szczecińskiej delegatury, kpt. Wojciech Mikołajuk, pytany o sukcesy odpowiada, że potrzebuje trochę czasu, by je wymienić, bo jest ich tak dużo.

Po zastanowieniu się wyliczył... trzy: afera zbożowa, zatrzymanie prezesów szczecińskiej fabryki Polmo i prokuratorskie zarzuty ws. spółdzielni mieszkaniowej Bryza. To rzeczywiście duże sprawy, ale prawda jest taka, że to dziennikarze, na długo przed wkroczeniem do akcji ABW, szeroko pisali na te tematy.

Zboże - dopiero po publikacji mediów, ABW ruszyła do ataku. Po kilku miesiącach pieczołowicie prowadzonego śledztwa, zarzuty postawiono jedynie posłowi Ryszardowi Bondzie. Ale do tego, by ustalić, że Bonda wyprowadził zboże nie trzeba było chyba angażować specjalistów z ABW. Wszyscy czekali na ujawnienie jakichś powiązań. Na razie jednak widać, że Bonda działał sam...

Polmo i Bryza - tu również pierwsi byli dziennikarze – o nieprawidłowościach w Polmo informowali już 4 lata temu. To samo dotyczy Bryzy.

Na tym koniec dużych afer na Zachodnim Pomorzu, których wykrycie przypisuje sobie ABW.

To przykład pracy rosłych agentów tylko z jednego regionu. W całej Polsce ABW zatrudnia ok. 4 tys. osób. Dziennikarzy śledczych jest znacznie mniej. W rywalizacji jednych z drugimi, na przykładzie Zachodniego Pomorza, wynik widać wyraźnie – 3:0 dla dziennikarzy.

18:40