Po raz pierwszy prezydent Francji zaproszony został na kameralną kolację w prywatnych apartamentach Białego Domu. Takimi honorami Barack Obama chce nakłonić Nicolasa Sarkozy’ego do wysłania dodatkowych żołnierzy do Afganistanu. Nadsekwańska stacja telewizyjna LCI ujawnia, że to sam francuski przywódca zabiegał o to już od wielu miesięcy, by poprawić swój wizerunek na scenie międzynarodowej.

Bliscy współpracownicy Nicolasa Sarkozy’ego podkreślają z dumą, że amerykańscy przywódcy zapraszają na prywatne kolacje tylko najbliższych przyjaciół z żonami (będzie też Carla Bruni). Nadsekwańskie media sugerują, że Sarkozy chce być postrzegany jako bardzo ważny partner USA – tym bardziej, że miał z tym ostatnio wiele problemów. Obama zignorował jego zaproszenie na przyjęcie w Pałacu Elizejskim w czasie ubiegłorocznej wizyty w Paryżu oraz „zapomniał” się z nim przywitać na szczycie G20, czyli grupy dwudziesti największych mocarstw świata. Według francuskich komentatorów Sarkozy chce wykorzystać rozpoczynającą się dzisiaj wizytę w Stanach Zjednoczonych, by wreszcie poprawić swój wizerunek.

Barack Obama ma twardy orzech do zgryzienia – podkreśla LCI. Rzecznik Pałacu Elizejskiego zapowiedział już bowiem, że Francja, która wysłała już do Afganistanu ponad trzy tysiące żołnierzy, nie będzie czynić dodatkowych wysiłków tylko po to, by „zrobić przyjemność sojusznikom”. Paryż nie wyklucza jednak wysłania do Afganistanu instruktorów, którzy szkoliliby miejscową armię i policję.