Dlaczego Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie" zgodziła się na wypłatę w złotówkach odszkodowań dla polskich robotników przymusowych? Do jutra ma to wyjaśnić specjalny rządowy zespół wicepremiera Janusza Steinhoffa. Przypomnijmy, że na tej decyzji poszkodowani już stracili pięćdziesiąt milionów złotych.

Zapis o tym, że niemiecka Fundacja "Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość" będzie wypłacała swojej polskiej odpowiedniczce złotówki, znalazł się w umowie, która została zatwierdzona przez radę fundacji. W tej radzie zasiadają między innymi, minister transportu Jerzy Widzyk, szef Urzędu Kombatantów Jacek Taylor, a także Bronisław Gerekek i Wiesław Walendziak. Mechanizm miał być prosty: Niemcy wypłacają złotówki, te przez dziesięć dni leżą na koncie fundacji, a odsetki rosną: "Chcieliśmy aby nasze koszta administracyjne zostały pokryte przez odsetki, które rosną ze środków spoczywających na naszym koncie w ciągu tych dziesięciu dni od kiedy są one przelane na nasze konto do momentu wypłaty poszkodowanym" – tłumaczy rzecznik fundacji Mateusz Chachaj. Jednak ten mechanizm, dzięki któremu fundacja może się utrzymać nie zabierając ani grosza z pieniędzy poszkodowanych, przyczynił się do tego, że Niemcy zaczęli przeliczać marki na złotówki po najkorzystniejszym dla siebie kursie.

Takie działania, są według strony polskiej złamaniem umowy, a przez to tracą byli robotnicy: "Zapisy umowy są tutaj absolutnie pozytywne, racjonalne, dobre bo tylko te mają stosować. Umowę podpisuje się po to by ją stosować, nie po to żeby ją łamać" – wyjaśniał RMF, Jerzy Widzyk. Jego zdaniem rządowa komisja potwierdzi słuszność decyzji rady. "Dobrze, że ten zespół jest powołany dlatego, że wypłata odszkodowań powinna być całkowicie przejrzysta i sprawdzenie jak to się odbyło, pokazanie, że nie ma żadnego błędu jest bardzo pożądane" – twierdzi Widzyk. Komisja zatem bada i sprawdza, zaś równolegle polscy dyplomaci próbują namówić Berlin by wpłynął na postępowanie niemieckiej fundacji.

foto Archiwumm RMF

13:30