W czwartek przed sądem stanął Jacek B., mężczyzna oskarżony między innymi o grożenie śmiercią i wysadzeniem samochodu. Swoje groźby mieszkaniec Sopotu przesyłał w formie SMS-ów...

Wiadomości nie były podpisane, a numer który wyświetlał się w telefonie komórkowym wskazywał, że wysyłane były z Internetu. Jeszcze przed rozprawą Jacek B. twierdził, że jest niewinny. Poszkodowany Bartosz K. jest jego sąsiadem. "Palancie twoje dni są policzone. Głupio wyglądasz z tymi szczurami" –to jedna z wiadomości, którą wysłał Jacek B., który przed sądem jednak przyznał się do winy. W odczytanym akcie oskarżenia znalazły się także inne wiadomości: "Właśnie zleciłem małe bum twojego Peugeota, jak się czujesz palancie?" Groźba wzbudziła u pokrzywdzonych uzasadnioną obawę, że zostanie spełniona. "Po prostu to był taki wybryk z mojej strony. Nigdy nie sądziłem, że będzie tego taki skutek, że się tutaj znajdę" – powiedział oskarżony Jacek B. Jak się okazało przyczyną gróźb były zwykłe sąsiedzkie porachunki - zastawianie czy opluwanie samochodu, brudny korytarz. Poszkodowany sąsiad twierdzi, że żył w strachu o siebie i swoją żonę przez dobrych kilka miesięcy. "Ja jako kobieta bardzo się bałam. Bo to nigdy nie wiadomo z jakim się ma czynienia szaleńcem. Oczywiście jak już tam zaczęłam podejrzewać sąsiada, powiedziałam policji, że nie mam 100-procentowej pewności" - powiedziała pokrzywdzona. "W momencie, kiedy nie wiedzieliśmy kto to jest traktowaliśmy to bardzo poważnie. Dlatego poprosiliśmy o pomoc policję. Powiem szczerze, znałem go z dzieciństwa, była to znajomość określona. W tej chwili dla mnie to jest obca postać. Nie wiem, jak ten człowiek sie zachowuje. Czy on ma jakieś wewnętrzne problemy. Nie możemy zagwarantować, że na przykład czegoś nie zrobi" - powiedział Bartosz K. Pierwsze SMS-y pojawiły się w czerwcu. Pokrzywdzony mężczyzna zawiadomił policję we wrześniu. Przestępcę-sąsiada złapano dopiero w grudniu. Jeśli sąd uniewinni mężczyznę może to oznaczać, że będzie można bezkarnie wysyłać pogróżki. Jeśli wyda wyrok skazujący każdy posiadacz komórki będzie musiał zastanowić się nad wysyłanym SMS-em, nawet gdyby groźba miała okazać się zwykłym dowcipem. Wyrok w tej sprawie ma zapaść w ciągu miesiąca. Oskarżonemu grożą dwa lata więzienia.

Okazało się, że zarówno poszkodowani jak i policjanci mieli dużo szczęścia. Gdyby doniesienie o przestępstwie zostało złożone kilka dni później, najprawdopodobniej nie udało by się zatrzymać przestępcy. Wszystkie połaczenia realizowane za pomocą Internetu sa zapisywane w plikach komputerowych, czyli tak zwanych logach. Ślad o przesłaniu SMS-a za pomocą Internetu zostaje jednak tylko przez miesiąc. Później jest usuwany. Jeśli zatem otrzymamy taką podejrzaną naszym zdaniem wiadomość bezzwłocznie powinniśmy powiadomić o tym policję. Póżniej "możemy się zwrócić do Telekomunikacji Polskiej ze ścisłą współpracą z prokuraturą o zwolnienie z tajemnicy służbowej i w tym momencie Telekomunikacja Polska udziela nam informacji, z kórego komputera zostało nawiązane połączenie" - powiedział Michał Różyński z sopockiej policji. Być może do tej pory pokrzywdzeni nawet jeśli dostawali SMS-y z pogróżkami nie zgłaszali tego na policję, bo nie wierzyli w to, że ta może im w czymkolwiek pomóc.

01:45