Najprawdopodobniej we wtorek stanie przed prokuratorem matka 3-letniego chłopca, który został odnaleziony w sobotę w bloku w Katowicach. Kobieta została zatrzymana w poniedziałek po południu na skwerze w Katowicach-Szopienicach, niedaleko policyjnego komisariatu. Została już przesłuchana.

Najprawdopodobniej we wtorek stanie przed prokuratorem matka 3-letniego chłopca, który został odnaleziony w sobotę w bloku w Katowicach. Kobieta została zatrzymana w poniedziałek po południu na skwerze w Katowicach-Szopienicach, niedaleko policyjnego komisariatu. Została już przesłuchana.
Blok, w którym został odnaleziony chłopiec /Marcin Buczek /RMF FM

Kobieta ma 27 lat. Pochodzi z województwa świętokrzyskiego, ale od pewnego czasu przebywa w Katowicach. Zatrzymano ją dzięki informacjom, jakie policja dostała po opublikowaniu zdjęcia chłopca.

Policjanci w poniedziałek ustalili tożsamość dziecka. Potem dostali wiarygodną informację o tym, kto jest matką dziecka.

Nie ukrywała się, myślę, że nie spodziewała się, że już może być poszukiwana, że już znamy jej personalia - mówi w rozmowie z RMF FM Paweł Warchoł z katowickiej policji.

Na razie nie wiadomo jeszcze, dlaczego chłopiec znalazł się sam na klatce schodowej jednego z bloków. Czy można mówić, że zatrzymana kobieta porzuciła dziecko? To była jedna z hipotez, którą zakładaliśmy i nadal jej nie wykluczamy - dodaje Paweł Warchoł.

Kobieta spędzi noc w areszcie. 

"Miał skrajne zachowania, raz się śmiał, raz zaczynał płakać"

Wyszłam z klatki, wsiadłam do auta, widziałam kątem oka, ze ktoś wybiega z klatki. Patrzyłam co się dzieje - mówi pani Ewa kobieta, która znalazła chłopca.

Relacjonuje, że tuż przed tym, jak zauważyła chłopca, widziała dziwne zachowanie pary na klatce schodowej. To było dziwne zachowanie. Mężczyzna stał przy schodach i kogoś pospieszał. Następnie z klatki wybiegła dziewczyna, około 25-letnia i uciekali. Wchodząc do klatki zauważyłam biegającego chłopczyka - mówi mieszkanka jednego z bloków przy ulicy Łącznej.

Chłopiec biegał w tę i z powrotem tuż przy drzwiach. Córka próbowała się z nim bawić, nie było z nim w ogóle kontaktu. Pytaliśmy się go jak ma na imię, gdzie jest mamusia, gdzie jest tatuś. Nie odpowiadał, nie było z nim w ogóle kontaktu. Bił głową o posadzkę na dywaniku, bił rączkami o głowę. Miał skrajne zachowania, raz się śmiał, raz zaczynał bardzo płakać, nie wydawał z siebie innych dźwięków jak krzyk - mówi kobieta.

(ag)