Restrykcje na pracę Polaków w krajach Unii Europejskiej po wejściu naszego kraju do Piętnastki będą łagodniejsze niż początkowo zapowiadano. W większości państw nie będą trwały dłużej niż dwa lata. Do siedmiu lat przedłużą je prawdopodobnie tylko Niemcy i Austria - tak wynika z dokumentu Komisji Europejskiej, który rozwiewa wiele mitów, które narosły wokół tej drażliwej kwestii.

Restrykcje to nie zakaz pracy, ale konieczność występowania o zezwolenie. Nie będą one dotyczyć wszystkich, na przykład wyłączeni z nich będą studenci. Polski student będzie mógł więc studiować w dowolnym kraju Unii, a nawet zarabiać tam na takich samych warunkach jak jego koledzy. Ze swobody zatrudniania będą mogli korzystać również artyści i naukowcy. Obostrzenia nie będą również dotyczyć polskich firm jednoosobowych, co jest zupełną nowością w porównaniu z obecną sytuacją. Tak więc polski malarz pokojowy, który ma zarejestrowaną firmę jednoosobową będzie mógł wymalować mieszkanie u Niemca czy Belga. Ograniczenia będą natomiast dotyczyć unijnych firm, tak zwanych pracowników oddelegowanych oraz pracowników przygranicznych. Restrykcjami więc zostanie objęta niemiecka firma, która na budowie w Berlinie chciałaby zatrudniać Polaków, a także mieszkaniec Bratysławy, który chciałby dojeżdżać do pracy w Wiedniu.

Dzisiaj w Brukseli rozpoczną się konsultacje w sprawie prawa do pracy. Polska zajmie prawdopodobnie dosyć bezkompromisowe stanowisko, mimo, że obostrzenia - jak wynika z dokumentu komisji - są bardzo elastyczne. Polskę reprezentować będzie wiceminister pracy Irena Boruta.

11:15