Co najmniej 14 osób zginęło wczoraj w parlamencie lokalnym w Zug w Szwajcarii, kiedy mężczyzna przebrany za policjanta otworzył tam ogień. Napastnik zdetonował także kilka granatów, a później popełnił samobójstwo. Nie wiadomo dokładnie co było przyczyną tragedii, ale prawdopodobnie sprawca masakry był niezadowolony z jakiejś decyzji parlamentu.

Według lokalnej stacji radiowej mężczyzna wtargnął do budynku parlamentu regionalnego w czasie obrad i zaczął strzelać na oślep z broni maszynowej, rzucił na salę także granat. Wiadomo na razie, że zginęło co najmniej 14 osób, a 16 innych jest ciężko rannych. Według przewodniczącego parlamentu wśród zabitych jest trzech deputowanych. Lokalne media podały, że sprawca masakry po opróżnieniu pięciu magazynków popełnił samobójstwo. Odnaleziono także jego samochód. Nie wiadomo dokładnie co było przyczyną tragedii ale ze wstępnych informacji wynika, że mężczyzna był niezadowolony z jakiejś decyzji lokalnych władz. Media poinformowały, że morderca zostawił list, w którym pisał o krwawej łaźni, jaką zamierza urządzić mafii z Zugu. O tych wydarzeniach mówi mieszkający od 30 lat w Szwajcarii Polak, pan Jerzy Widła:

Policja otoczyła kordonem budynek parlamentu. Choć w Szwajcarii niemal każdy posiada broń palną, podobne incydenty są rzadkością. Budynki publiczne są niemal niestrzeżone. Politycy rzadko korzystają z policyjnej eskorty. Na wieść o tragedii, natychmiast wzmocniono ochronę szwajcarskiego parlamentu w Bernie. Dodajmy, że Zug jest znane w Szwajcarii z dość liberalnych przepisów podatkowych.

rys. RMF

06:20