Jak to w końcu jest z Markiem Kempskim i jego udziałem w sprawie
pieniędzy śląsko-dąbrowskiej "Solidarności". Czy, jak twierdzi
lubelski prokurator jest czysty jak łza, czy też, jak utrzymuje były
związkowy skarbnik siedzi w tym po uszy? Przyjrzyjmy się sprawie.
Eberhard P. powiedział naszemu reporterowi, że ma dowody na to, iż
dwa miliardy starych złotych ze związkowych składek trafiły na
prywatne, oprocentowane konta. Z tego miliard trzysta pięćdziesiąt
milionów wypłacono i przelano na kolejne konto, zrobiono to na
polecenie Kempskiego, wtedy regionalnego szefa "Solidarności", a
obecnie wojewody śląskiego. Czeki podpisywał wice szef związku Piotr R., zresztą jedyny podejrzany, do dziś robiący karierę.
Był już dyrektorem należącej do
związku stacji radiowej oraz asytentem wojewody Kempskiego. Teraz
szefuje oddziałowi Ruchu SA.
Sprawa sięga przełomu 1996 i 1997 roku. Dwa
miliardy starych złotych zniknęły z kasy śląsko-dąbrowskiej
"Solidarności" przed wyborami do parlamentu. Za zagarnięcie mienia
znacznej wartości, odpowie przed sądem pięciu pracowników zarządu
związku. Marek Kempski został oczyszczony z zarzutów.