Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko powiedział, że zatrzymani w związku z zamachem w mińskim metrze przyznali się do winy. "Przestępstwo zostało wykryte" - powiedział na naradzie ze swoimi współpracownikami, transmitowanej przez telewizję państwową.

Łukaszenka zaznaczył, że wiadomo już, kto i jak przeprowadził zamach, nie wiadomo jeszcze, dlaczego. Polecił także przesłuchać polityków opozycji. Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tych dni, związany z próbami wywołania w społeczeństwie paniki poprzez rozpowszechnianie plotek o licznych wybuchach w kraju, o tym, że za tym stoją władze, i tak dalej - powiedział.

Za rozpowszechnianie podobnych oszczerczych wymysłów winni poniosą odpowiedzialność karną - oznajmił. Należy (...) zbadać wszystkie wypowiedzi rozmaitych działaczy politycznych. Proszę nie łączyć tego z tym, że wykorzystujemy moment, żeby wywrzeć nacisk na jakąś opozycję - nakazał Łukaszenka.

I dodał: W ramach sprawy karnej wszystkich przesłuchać.

Wpadli dzięki monitoringowi

Kluczowe znaczenie dla zatrzymania Białorusinów miał materiał filmowy z kamer w mińskim metrze. Zarejestrowały, jak główny podejrzany - 25-latek z dużą czarną torbą - wchodzi na stację metra Oktiabrskaja.

Widać, jak zostawił tę torbę w miejscu eksplozji. Wstał z ławki i poszedł w stronę przejścia podziemnego. Tam obserwując torbę zaczął manipulować w kieszeni kurtki, lub spodni i wtedy doszło do wybuchu - mówił zastępca prokuratora generalnego Białorusi Andriej Szwed.

Szwed dodał, że pojawiła się czwarta wersja zamachu. Nie ujawnił jaka. Wcześniej - jeśli chodzi o motywy - była mowa o destabilizacji kraju, zemście radykalnych organizacji, lub działaniu osoby chorej psychicznie.

W poniedziałkowym zamachu zginęło 12 osób, a ponad 100 zostało rannych.