Stabilny, ale poważny – tak lekarze określają stan czterech osób poszkodowanych we wczorajszej katastrofie budowlanej w Łodzi. W centrum miasta zawaliła się kamienica. Dwie osoby zginęły, 5 trafiło do szpitala.

Wszyscy poszkodowani i tak mogą mówić o wielkim szczęściu. Sytuacja była naprawdę poważna – akcja ratunkowa trwała ponad 6 godzin. Strażacy ręcznie, cegła po cegle usuwali rumowisko. Dwóm mężczyznom udało się przeżyć tylko dzięki temu, że przed zwałami gruzów uchroniły ich kaloryfer i krzesło.

Dziś prawdopodobnie rozpocznie się odgruzowywanie. Na miejsce tragedii wjedzie ciężki sprzęt, jeśli zgodę wyda prokuratura i nadzór budowlany, które badają przyczyny katastrofy. Grupa ekspertów sprawdza właśnie teren. Miejsce tragedii zostało zabezpieczone, wokół czuwają policyjne patrole.

W budynku, gdzie doszło do tragedii, znajdowały się biura firmy ubezpieczeniowej i przychodnia, które - mimo długiego weekendu - prawdopodobnie pracowały. Ratownicy mieli początkowo problemy z ustaleniem liczby osób, które w momencie tragedii znajdowały się wewnątrz. Posłuchaj, jak wydarzenia z pierwszych minut po katastrofie, opisuje jeden ze świadków: Marek Kidoń z Muzeum Kinematografii, które sąsiaduje z zawalonym budynkiem:

Akcja ratunkowa była bardzo niebezpieczna. Nad głowami ratowników wisiały fragmenty konstrukcji pozostałe po zawaleniu się budynku.

Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną katastrofy. Podejrzewa się, że ma to związek z pracami remontowymi prowadzonymi w budynku. Jedna z hipotez mówi o pracującej w pobliżu budynku koparce, która mogła uszkodzić jego konstrukcję. Prokuratura przesłuchała już pierwszych świadków.