Popękane ściany, spadające z półek szkło, zapadająca się ziemia i częste wstrząsy - tak wygląda prawie codzienne życie mieszkańców Bytomia na Górnym Śląsku i Polkowic na Dolnym Śląsku. Pierwsze z nich od lat systematycznie się zapada, w drugim co pewien czas trzęsie się ziemia.

Przyczyną zapadania się Bytomia są oczywiście szkody górnicze. Jak obliczyli specjaliści co roku powoli, ale systematycznie grunt w mieście obniża się średnio od 15 do 20 centymetrów. W ciągu ostatnich lat w rejonie np. ulicy Tarnogórskiej, Nawrota, Smolenia teren obniżył się już o prawie 7 metrów.

W Polkowicach z kolei trzęsie się ziemia. To dość częste zjawisko. Słabsze wstrząsy wyczuwane są średnio raz w tygodniu. Bywają również takie sytuacje jak ta z lutego, kiedy Polkowicami zatrzęsło z siłą porównywalną do czterech stopni w skali Richtera: To jest normalne zjawisko na terenie górniczym, gdzie kilkaset metrów pod ziemią wydobywa się miedź. Górotwór musi się ułożyć. Jeśli się mieszka długo to można się do tego przyzwyczaić. Przyzwyczaić pewnie się można, ale zawsze wstrząsy powodują lęk wśród Polkowiczan.

Podobnie jest w Bytomiu. Popękane ściany i zbite szkło nikogo już nie dziwi. Niestety na tym się nie kończy. Wiosną tego roku w centrum miasta zawaliła się kamienica. Na szczęście nikt nie zginął. Po budynku nie ma śladu, ale obok ciągle mieszkają ludzie. Dlaczego w Bytomiu szkody górnicze tak mocno dają o sobie znać? Posłuchaj w relacji reportera RMF Marcina Buczka:

Władze Polkowic próbują łagodzić skutki łagodnych trzęsień. Wszystkie nowo budowane bloki muszą być odporne na wstrząsy, a podziemna instalacja musi być wykonywana z odpowiednich materiałów. Uruchomione zostało także centrum monitoringu, po to by w miarę wcześnie ostrzec mieszkańców przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Gmina Polkowice z likwidowaniem szkód próbuje sobie radzić. Ale są na to pieniądze. Daje je Kombinat Miedziowy, do którego należy kopalnia.

W Bytomiu jest niestety dużo gorzej niż w Polkowicach. Na remont zapadających się kamienic gminie potrzeba ponad 350 milionów złotych. Ponieważ z wielu domów trzeba było wykwaterować ludzi, kurczy się w mieście zapas mieszkań socjalnych. Same kopalnie winne są gminie około 100 milionów złotych. Wszystkich tych pieniędzy na pewno nie uda się odzyskać, ale póki kopalnie są, można liczyć chociaż na ich część. Tu dochodzimy do błędnego koła: Górnictwo, które przyczyniło się do złej kondycji budowli w Bytomiu, pozostało w mieście największym pracodawcą.

W Bytomiu już zamknięto trzy kopalnie. Teraz na liście do likwidacji są dwie kolejne. Gdyby do tego doszło upadnie mnóstwo mniejszych związanych z górnictwem firm, a bezrobocie w mieście może przekroczyć nawet 30 procent. To czarny scenariusz, ale jak najbardziej realny, dlatego w Bytomiu władze miejskie razem z górnikami nie chcą zgodzić się na zamykanie kopalń.

16:20