Jerzy Krawczyk z Krakowa ma 60 lat. Codziennie rano otwiera kawiarnię, po południu spotyka się ze znajomymi. W tej historii nie byłoby nic dziwnego gdyby nie fakt, że pan Jerzy oficjalnie nie żyje…

Nie żyję od 31 marca - stwierdza uśmiercony krakowianin. Mężczyzna dowiedział się o tym przez przypadek w czasie kontroli straży miejskiej. Ci panowie chcieli mi udowodnić na siłę, że ja nie żyję - dodaje.

Urzędnicy tłumaczą się, że Jerzego Krawczyka uśmiercono przypadkowo. Pomyłka zdarzyła się dlatego, że na ulicy, na której mieszka krakowianin, mieszkał również inny mężczyzna o tym samym nazwisku.

Do września pan Jerzy jeszcze nie żyje. Może więc korzystać z wielu przywilejów, które przysługują umarłym, np. nie musi płacić podatków czy spłacać kredytów. Posłuchaj relacji reportera RMF Macieja Grzyba:

Krakowianin powiedział naszemu reporterowi, że będzie domagał się od urzędników przeprosin.