Sprawa zniknięcia 24-letniej Chandry Levy ciągle budzi wiele emocji w Stanach Zjednoczonych. Była stażystka zaginęła bez wieści 11 tygodni temu. Wkrótce potem wyszło na jaw, że miała bliskie związki z kongresmenem z Kalifornii - Garym Conditem. Przez długi czas Condit wszystkiemu zaprzeczał. Wreszcie pod naciskiem mediów przyznał się do romansu, zgodził na przeszukanie swojego mieszkania i badanie na wykrywaczu kłamstw.

Nie przestano go jednak oskarżać o utrudnianie śledztwa. Aby ratować swą polityczną karierę Condit poddał się dziś testom na wykrywaczu kłamstw. Prawnik kongresmena poinformował, że test wypadł dla Condita bardzo pomyślnie i potwierdził, że prawdziwie odpowiadał na pytania: czy przyczynił się do zaginięcia Levy, czy zrobił jej jakąś krzywdę, czy wie gdzie ona przebywa. Komentatorzy twierdzą, że badanie za pomocą wykrywacza kłamstw było najlepszym możliwym posunięciem Condita, choć fakt, że przeprowadzono go prywatnie nasuwa przypuszczenia, że gdyby się nie powiódł, to jego wyniki mogłyby nie ujrzeć światła dziennego. Zdaniem adwokata Condita media powinny przestać się już interesować jego klientem, bo dalsze zamieszanie wokół niego, z pewnością nie posunie sprawy do przodu. Tymczasem policja kontynuuje przeszukania opuszczonych budynków w centrum Waszyngtonu. Na razie nie natrafiono na żaden ślad Chandry Levy.

00:00