Francuskie muzułmanki chcą chodzić do szkół w chustach na głowach. Wczoraj wiele z nich wyszło na ulice Paryża. Skandowały Chirac, Sarcozy - chusty to nasz wybór. Muzułmanki protestowały przeciwko zakazowi noszenia symboli religijnych w państwowych szkołach i urzędach.

Zakaz to pomysł ministra spraw wewnętrznych Nicolasa Sarkozy’ego; ostatnio oficjalnie poparł go prezydent Chirac. Jak tłumaczą, Francja to kraj laicki, więc religię trzeba zostawiać przed drzwiami państwowych szkół i urzędów. Zakaz obejmuje wszystkie wyznania, wiadomo jednak, że jest wymierzony głównie w muzułmanów.

Zwolennicy zakazu uważają, iż religia służy młodym muzułmankom jako wymówka. Zasłaniając tradycją, nie chcą np. uczestniczyć w zajęciach sportowych, a na lekcjach odmawiają udzielania odpowiedzi na pytania zadawane przez nauczycieli - mężczyzn. Dodają także, że większość muzułmanek nie chce chodzić w chustach, ale są do tego zmuszane przez swoich ojców i braci.

Z tym jednak nie zgadza się jedna z uczestniczek wczorajszej demonstracji w Paryżu. Mamy tego dość. Przestańcie nas uważać za ludzi, którzy nie myślą, za kobiety, które są podporządkowane mężczyznom. Nie jesteśmy podporządkowane ani mężczyznom, ani nikomu - jesteśmy kobietami, które chcą przyczynić się do rozwoju Francji - krzyczała kobieta, której głowa była zakryta chustą.

W sumie w Paryżu demonstrowało 3 tys. przeciwników zakazu noszenia chust. Dodajmy, iż stanowisko muzułmanek poparł najwyższy hierarcha Kościoła anglikańskiego. Dogmatyczny laicyzm francuskiego rządu jest prowokacyjny i destrukcyjny - powiedział arcybiskup Canterbury.

05:55