”Wybory w Platformie Obywatelskiej przekształciły się w farsę, osłabiają partię” – ocenia politolog Kazimierz Kik. „Mam wrażenie, że Donald Tusk rzucił się w wir rywalizacji wewnętrznej bez głębokiego przemyślenia, podobnie zresztą jak Jarosław Gowin” – dodaje socjolog Jarosław Flis.

Do 19 sierpnia ponad 42 tysiące członków Platformy Obywatelskiej może wybrać szefa partii. Kandydatów jest dwóch: Donald Tusk i Jarosław Gowin. Wyniki wyborów mają być znane po 20 sierpnia.

Zdaniem Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego rywalizacja Tuska z Gowinem polega w dużej mierze na improwizacji. Obaj panowie dużo improwizują, nie widać, aby mieli precyzyjny plan określający m.in. zagrożenia, czy potencjalne reakcje drugiej strony - ocenia.  Nie odnosi się wrażenia, że któraś ze stron myśli o tym, co powie w dniu ogłoszenia wyników wyborów. A w kampanii wewnętrznej łatwo zejść na manowce, przekroczyć granice, doprowadzić do sytuacji, od której nie ma odwrotu - dodaje. Zwraca też uwagę na fakt, że wewnątrzpartyjnego rywala powinno się traktować inaczej niż tego z innego ugrupowania. Przeciwnik pokonany np. w wyborach parlamentarnych nie jest do niczego potrzebny. Ale w wyborach wewnętrznych dobrze, żeby pokonany stał obok zwycięzcy, gratulował mu i kibicował w kolejnych starciach - przypomina Flis.

Politolog Kazimierz Kik uważa, że wewnętrzne wybory w PO "przekształciły się w farsę". Zamysł był dobry, wykonanie kiepskie. Wybory miały uczyć demokracji, a stały się pokazem tego, jak prowadzić działania polityczne, które osłabiają partię -tłumaczy. Słowo wybory musimy ubrać w cudzysłów, bo odbywają się na dwóch różnych boiskach - Donald Tusk gra na boisku Platformy, a Jarosław Gowin na boisku "Polska", praktycznie poza PO - dodaje. Jego zdaniem były minister sprawiedliwości nie reprezentuje nawet konserwatywnego  skrzydła Platformy, bo na jego czele stoi jego następca Marek Biernacki.