Poszukiwane trzy osoby w gruzowisku kamienicy w Katowicach to dziennikarka TVP Brygida Frosztęga-Kmiecik, jej mąż - reporter Faktów TVN Dariusz Kmiecik, oraz ich dwuletni syn. Na miejscu wciąż trwa akcja ratunkowa. Rano doszło tam do wybuchu gazu. 5 osób zostało rannych.

Do eksplozji doszło o godz. 5 rano. Informację o wybuchu otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM. Zniszczone zostały trzy kondygnacje budynku przy ul. Chopina, w pobliżu ul. Sokolskiej w ścisłym centrum Katowic, w zwartej zabudowie pochodzącej w większości z początku XX w. Zawaliła się ściana frontowa, ocalał tylko parter. W budynku zameldowanych było ponad 20 osób. 

Po wybuchu ewakuowano 15 lokatorów. Pięć osób trafiło do szpitali. Lekarze informowali, że trzy z nich będą mogły wypisane jeszcze dziś; dwie już opuściły lecznice. Stan jednego pacjenta, przewiezionego do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, jest ciężki. Część innych poszkodowanych może wkrótce opuścić szpital.

Osoby, których szukają ratownicy, to reporter Faktów TVN, Dariusz Kmiecik, a także jego rodzina. Od rana nie udało się skontaktować ani z nim, ani z jego żoną - także reporterką. Brygida Forsztęga-Kmiecik pracowała w TVP. Ich mieszkanie mieściło się na trzecim piętrze zniszczonego budynku.

Dowodzący akcją zastępca komendanta śląskiej straży pożarnej Jeremi Szczygłowski relacjonował, że ok. godz. 14 strażacy przerwali działania przy uprzątaniu gruzu z jezdni od strony ze względu na odchylenie jednej z zagrażających zawaleniem ścian. Sztab akcji próbował przesunąć ich w inne miejsce.

Chcemy jak najszybciej ten gruz usunąć, by mieć pewność, że tam nikogo nie ma - wyjaśnił Szczygłowski. Dodał, że po zakończeniu sprawdzania wysokiego parteru strażacy będą czekali na specjalistyczny sprzęt, za pomocą którego zdejmowane będą resztki stropów, które spadły na wysoki parter. 

Jeśli to miejsce będzie już bezpieczne, będziemy tam mogli wpuścić ratowników i przeszukać. To ostatnie miejsce, gdzie spodziewamy się, że jeśli ktoś był w środku, to tam możemy go znaleźć - dodał Szczygłowski.

"Nic nie widać, nic nie słychać"

Do tego czasu strażacy z grup poszukiwawczo-ratowniczych nadal zamierzają używać m.in. kamer wziernikowych. To kamery na teleskopowych wysięgnikach z lampami, których można używać w szczelinach, gdzie nie może zajrzeć człowiek. Nadal wykorzystywane będą też psy ratownicze. Wcześniej używano m.in. geofonów, obecnie nie ma już takiej potrzeby. Na razie nic nie widać i nic nie słychać - zaznaczył ratownik.

Wojewoda śląski poinformował, że na miejscu stale pracuje ok. 150 strażaków oraz kilkudziesięciu zabezpieczających teren policjantów. Prócz nich pracują m.in. policjanci z wydziału dochodzeniowego oraz prokurator, którzy po zakończeniu akcji będą prowadzili śledztwo ws. katastrofy.

Prezydent Katowic Piotr Uszok zapewnił, że wszystkie osoby poszkodowane zostały objęte pomocą. Jak mówił, najemcy mieszkań komunalnych (według wcześniejszych informacji takich lokali w budynku było pięć) mają przydzielone mieszkania do umeblowania - po kilka do wyboru, osoby te otrzymały też jednorazową pomoc w wysokości 5 tys. zł.

Przede wszystkim mają zabezpieczony pobyt w Caritas, mają kilka dni na dostosowanie, przygotowanie wybranych przez nich mieszkań. Później te osoby będą te mieszkania zajmowały - wskazał Uszok. Jak dodał, miasto obejmie również pomocą właścicieli pozostałych, wykupionych mieszkań. Takich lokali było jedenaście.

Część budynku do rozbiórki



W opinii inspektorów nadzoru budowlanego część budynku, w którym doszło do wybuchu nadaje się do rozbiórki. W przypadku sąsiedniej kamienicy - na razie nie widać zagrożenia. Obiekt ten będzie jednak szczegółowo badany po zakończeniu akcji ratowniczej. Lokatorom pozbawionym dachu nad głową miast ma zapewnić mieszkania zastępcze.

Wybuch po wstrząsie

Po południu Wyższy Urząd Górniczy podał, że ponad godzinę przed wybuchem kamienicy w Katowicach w pobliskiej kopalni miał miejsce wstrząs o sile odpowiadającej ok. 2 stopni w skali Richtera. Jak podał WUG, epicentrum było zlokalizowane ponad 4 km od budynku.

Rzeczniczka Urzędu Jolanta Talarczyk przekazała, że w związku pożarem i zawaleniem katowickiej kamienicy, nadzór górniczy przeprowadził natychmiastowe rozpoznanie w kopalniach węgla kamiennego dotyczące wstrząsów górotworu związanych z eksploatacją górniczą.

Okazało się, że o godz. 3.49 doszło do wstrząsu w kopalni Murcki-Staszic. Gdybyśmy go porównali do trzęsienia ziemi, to byłoby to około 2 w skali Richtera. Epicentrum tego wstrząsu było zlokalizowane 4,3 km od kamienicy, w której miało miejsce tragiczne zdarzenie - wskazała Talarczyk. Według informacji uzyskanych z kopalni, nie było zgłoszeń mieszkańców o odczuciu wstrząsu - dodała rzeczniczka WUG.

(abs)