W niedzielę zazwyczaj kipiąca życiem Bruksela - stała się miastem wymarłym. Z powodu gwałtownych opadów śniegu miasto zostało całkowicie sparaliżowane. Na ulicę wychodzą tylko ci, co naprawdę muszą.

W Brukseli ogłoszono stan wyjątkowy ze względu na bezdomnych. Specjalne patrole sprawdzają czy na ulicach lub dworcach nie ma ludzi, którym trzeba pomóc. Zarekwirowano część szpitala Św. Piotra i tam kierowani są bezdomni zanim trafią do organizowanych noclegowni. Nie jeżdżą autobusy, a policja zamknęła część ulic, które uznała za nieprzejezdne. Z obrzeży Brukseli w ogóle nie da się wyjechać. Tak jest z mojej dzielnicy Tervuren.

Nie przejechał dzisiaj tędy żaden pług, a ulic i chodników nie posypano solą.

Mieszkańcy są jednak wyrozumiali.

„Ekipy odśnieżające powinny najpierw zająć się autostradami, a dopiero potem takimi dzielnicami jak nasza” – mówi mój sąsiad, który dzielnie chwycił za łopatę i sam zajął się odśnieżaniem.

Najgorzej jest na autostradach. Tam są korki, bo Belgowie jeżdża na letnich oponach. Poruszają się więc w żółwim tempie. To jednak nie opony są problemem na autostradach.

"Największym problelem są ciężarówki, którym policja pozwala wjechać na autostradę. Następnie one blokują wszystko i pługi, i wozy odśnieżające nie mogą nawet dojechać".