Białostocka policja zatrzymała lekarkę-orzecznika ZUS-u, podejrzaną o przyjmowanie łapówek w zamian za przyznanie renty. Kobieta wpadła na gorącym uczynku, kiedy domagała się 500 zł za przedłużenie zaświadczenia. Pieniądze były oznakowane.

To pierwszy przypadek w Podlaskiem, kiedy policja w praktyce wykorzystała swoje nowe uprawnienia, tzw. łapówkę kontrolowaną. 47-letnia lekarka domagała się pieniędzy za przedłużenie renty chorobowej 40-letniej pacjentki z Suwałk. Ta pieniędzy nie miała przy sobie i umówiła się z lekarką w późniejszym terminie.

Potem o wszystkim opowiedziała policji. Wykorzystując przepisy prawne, które nam przysługują, dokonaliśmy wręczenia niejawnego korzyści majątkowej, po czym zatrzymaliśmy kobietę - powiedział RMF podkomisarz Krzysztof Mróz z Komendy Miejskiej w Białymstoku. W biurku orzeczniczki funkcjonariusze znaleźli jeszcze 5,4 tys. złotych i 200 dolarów w różnych kopertach i zwitkach, dlatego podejrzewają, że lekarka brała łapówki od dłuższego czasu.

Prokuratura postawiła lekarce zarzut przyjęcia korzyści majątkowej, grozi jej do 10 lat więzienia. Prokuratura wystąpiła o 3-miesięczny areszt, ale sąd wniosek oddalił. O tym, że orzeczniczka brała łapówki, wiedzieli niemal wszyscy – nieoficjalnie przyznają pracownicy ZUS-u. Lekarka została zwolniona z pracy.

14:00