Jeden z amerykańskich dyplomatów do pracy jeździ bardzo polskim samochodem. Malucha pierwszy raz zobaczyłem dziesięć lat temu - opowiada Daniel Gedacht, zastępca konsula w ambasadzie w Warszawie. "To było tak. Oglądałem "uczmy się polskiego" i zobaczyłem mały, śliczny samochód. Zapytałem nauczyciela i on mi powiedział, że to jest mały polski fiat".

Na pomysł kupna takiego auta wpadła żona - ciągnie opowieść Daniel. Mamy już jeden duży samochód. Pomyślałam, że przyda się drugi, ekonomiczny - tłumaczy i zaznacza.

Maluch ma sporo zalet - przyznaje dyplomata. Mogę otwierać oba okna jednocześnie. Jednocześnie jednak dodaje, że auto ma też i wady. Nie jestem mechanikiem. Maluch nigdy nie był zepsuty, ale zawsze trzeba coś poprawić. Albo silnik, albo hamulec, albo akumulator - narzeka żartobliwie Daniel.



Według pana Daniela polski samochód bardzo ułatwia kontakty z ludźmi, zwraca uwagę na ulicy. Prawie codziennie ktoś robi, ooo to super - opowiada Daniel, pokazując gest uniesionych kciuków.

Ten samochód jest bardzo ciekawy - dodaje jego żona. To jest kawałek historii Polski. Kiedy mówię, że mamy malucha ludzie cały czas mówią, że mają jakieś wspomnienia - opowiada.

(MKam)