10 Amerykanów zginęło w nocnych zamachach w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie. Ofiary są także wśród obywateli innych narodowości - powiedział sekretarz stanu USA, Colin Powell. Do szpitali trafiło około 40 rannych.

Do czterech silnych eksplozji doszło w Rijadzie na kilka godzin przed planowaną wizytą amerykańskiego sekretarza stanu Colina Powella. W dzielnicy zamieszkiwanej przez obcokrajowców, w tym właśnie Amerykanów, wybuchły trzy samochody pułapki. Świadkowie mówią też o kolejnym - czwartym - wybuchu, ale informacja ta nie została jeszcze potwierdzona.

W USA dominuje przekonanie, dzielone zresztą przez władze Arabii Saudyjskiej, że za zamachami stoi al-Qaeda. Wskazuje na to przede wszystkim równoczesność eksplozji – to niejako znak rozpoznawczy zamachowców bin Ladena.

Na możliwość przeprowadzenia przez al-Qaedę zamachów w Arabii Saudyjskiej wskazywały także od kilkunastu dni źródła wywiadowcze. 1 maja Departament Stanu USA zalecił zresztą Amerykanom unikanie podróży do Arabii Saudyjskiej właśnie ze względu na wzrost zagrożenia terrorystycznego.

Na powiązania zamachowców z bin Ladenem wskazuje również to, że jednym z głównych postulatów szefa Bazy było od dawna opuszczenie Arabii Saudyjskiej przez Amerykanów.

Foto: Archiwum RMF

12:15