Lobbing to słowo ostatnio odmieniane na wszystkie możliwe sposoby; głównie w kontekście afer. Posłowie chcą „ucywilizować” lobbing i sprawić, by zasady funkcjonowania przedstawicieli grup wpływu były przejrzyste. Wczoraj dyskutowali na ten temat w Sejmie.

Projekt zakłada, że każdy urzędnik będzie musiał odnotować swoją rozmowę z lobbystą, poinformować o niej przełożonego i opublikować jej treść w Internecie.

Według ustawy za lobbing uznano działania, które mają na celu wywarcie wpływu na podejmowane decyzje przez urzędy. Chodzi nie tylko o wpływy na kształt prawa. Jednak działania podejmowane przez organizacje gospodarcze, związki zawodowe i stowarzyszenia nie będą uznane za lobbing.

Dla Jana Rokity to podstawowa wada ustawy: Jeśli ona miałaby wejść w takim kształcie, w jakim została złożona przez rząd, to podejrzewam, że po jej wejściu w życie w Polsce nadal nie będzie ani jednego działającego na jej podstawie lobbysty.

Projekt ustawy powstał w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Krzysztof Janik tłumaczy, że ustawa nie wyeliminuje korupcji, bo to zleży od uczciwości każdego urzędnika. Dodaje jednak: Mam taką nadzieję, że przynajmniej uczyni ten lobbing rzeczą przejrzystą.

Lobbyści, by legalnie pracować, będą się musieli zarejestrować w MSWiA. Ci, którzy tego nie zrobią, a będą się zajmować lobbingiem, mogą być ukarani grzywną w wysokości od 3 do 25 tysięcy złotych. Czy gdyby ustawa obowiązywała wcześniej, to nie byłoby np. afery jednorękich bandytów? Posłuchaj relacji warszawskiej reporterki RMF Miry Skórki:

08:45