Wszystko wskazuje na to, że państwowych pieniędzy na niewiele wystarczy. Robocza wersja założeń budżetowych zakładała deficyt na poziomie znacznie wyższym od tegorocznego. Mówiło się o 46 miliardach złotych. Te informacje nie potwierdziły się jednak.

Według dzisiejszych deklaracji deficyt nie będzie większy niż 40 miliardów złotych. Dokładne liczby zostaną jednak podane dopiero na początku lipca po dokonaniu ostatecznych obliczeń. Jeżeli chodzi o wydatki, to niewiele się zmieniło. Nie mają one być większe niż 192,5 miliarda złotych. Większe maja być za to dochody, ponieważ rząd z nadzieją spogląda na dodatkowe pieniądze z VAT-u i akcyzy.

Kolejny punkt to oczywiście wzrost gospodarczy, który według Marka Belki powinien osiągnąć poziom trzech procent. Ten 3-procentowy wzrost nastąpi jednak pod kilkoma warunkami. Po pierwsze odwróci się niezbyt korzystna sytuacja w inwestycjach, a po drugie poprawi się koniunktura gospodarcza w Europie Zachodniej.

Planowany wzrost eksportu ma osiągnąć poziom nawet 5 procent. Jedynym ważnym a przemilczanym dziś tematem było bezrobocie. Pytany o nie Marek Belka stwierdził jedynie, że rząd uczyni wszystko, aby nie przekroczyło ono 20 procent. Żadne konkrety jednak nie padły.

Zły stan gospodarki najwyraźniej dopinguje lewicę. Nie tyle może do pracy nad reformami gospodarczymi co do częstego - jak to mówiono w minionej epoce - "wzywania egzekutywy" i urządzania narad.

Podczas gdy rząd dyskutował w Klarysewie nad założeniami budżetu, kierownictwo SLD radziło w Warszawie nad dyżurnym w tym tygodniu tematem: Co począć z krnąbrną Radą Polityki Pieniężnej? Jakie są efekty tej narady posłuchaj w relacji naszej reporterki Barbary Górskiej. Czy skład Rady, zostanie zgodnie z wolę premiera poszerzony, a Rada - tym samym - podporządkowana rządowi?:

20:20