Skandal, zamach na prywatną własność, niespotykana dotąd próba ingerencji państwa w gospodarkę rynkową - to tylko niektóre z określeń, jakie padły z ust ekspertów ekonomicznych i polityków opozycji na temat propozycji Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych. Szef tej komisji chce mieć wpływ na obsadzenie 1/3 składu rad nadzorczych towarzystw ubezpieczeniowych.

Pomysł szefa KNUiFE Jana Monkiewicza wzbudził wiele emocji. Nie ma bowiem żadnego uzasadnienia, by państwowi urzędnicy, nie będący właścicielami prywatnych firm ubezpieczeniowych, dostali możliwość dostępu do wszelkich informacji handlowych, a nawet współrządzili tymi firmami. A właśnie takie kompetencje mają członkowie rad nadzorczych. Zmiany proponowane przez Monkiewicza są sprzeczne z prawem naruszając konstytucyjną zasadę ochrony prywatnej własności.

Kazimierz Marcinkiewicz z Sejmowej Komisji Ubezpieczeń zapowiada protest w tej sprawie: Jest taka groźba, że nadzór będzie próbował ręcznie sterować instytucjami ubezpieczeniowymi.

To ręczne sterowanie, oprócz władzy nad wielomilionowym rynkiem ubezpieczeń, da też inną bardzo wymierną korzyść. Dobrze płatną pracę w radach nadzorczych kilkudziesięciu firm ubezpieczeniowych będzie mogło znaleźć ok. 150 osób: znajomych, kolegów, niedocenianych działaczy partyjnych - to oczywiście tylko przypuszczenie. Jednak przewodniczący Monkiewicz nie znalazł dotychczas czasu, aby to niechlubne przypuszczenie zdementować.

Foto: Archiwum RMF

23:20