Tony olejów technologicznych z południowych rafinerii trafiają do baków aut jako olej napędowy - ustaliło RMF. Umożliwia to luka w przepisach. Resort finansów zna problem i nic nie robi. Skarb Państwa traci miliony złotych.

Co roku tylko w jednej Rafinerii Trzebinia produkuje się 100 tys. ton różnych olejów technologicznych - Flonaft i FL. Oficjalnie są one przeznaczone do uzdatniania węgla i innych zastosowań technologicznych, dzięki temu firma płaci za nie minimalną akcyzę.

Polskie górnictwo potrzebuje ich rocznie tylko ok. 300 ton. Nieduże ilości odbierają także dwie kopalnie czeskie. Tymczasem rafineria produkuje kilkaset razy więcej – miesięcznie 8-10 tys. ton. Po co, jeśli oficjalnie nie ma na niego zbytu?

Ze śledztwa dziennikarzy RMF i „Rzeczpospolitej” wynika, że oleje stały się przebojem jako paliwo dla ciężarówek i cieszą się wielkim wzięciem w firmach transportowych. Na litrze oszczędza się złotówkę – mówi nam jeden z pośredników w handlu paliwami. Jest niebarwiony i nieznakowany, więc w czasie kontroli drogowej nie da się stwierdzić fałszerstwa.

Na procederze Skarb Państwa traci miliony złotych. Za tysiąc litrów zwykłego oleju napędowego do budżetu trafiłoby 1144 zł, a Trzebinia płaci tylko 60 złotych - mówi jeden z celników. Dzięki temu olej technologiczny stał się konkurencją dla olejów opałowych, który także nielegalnie wlewany jest do baków. Ten jednak łatwiej jest wykryć, bo rafinerie muszą barwić go na czerwono. Oleje technologiczne nie są barwione i fałszerstwo mogą wykryć tylko specjalistyczne badania.

Ja tylko dbam o kondycję finansową firmy. Nie obchodzi mnie, co dzieje się ze sprzedanym przez nas olejem, gdy wyjedzie za bramę rafinerii - tłumaczy z rozbrajającą szczerością szef państwowej rafinerii Grzegorz Ślak. Jak twierdzi, każdy odbiorca podpisuje oświadczenie, że oleje kupowane są zgodnie z przeznaczeniem oraz że nie będą stosowane do innych celów, a zwłaszcza jako paliwo do silników Diesla. Gdy od hurtownika olej kupuje odbiorca lub pośrednik, nikt już od niego żadnych oświadczeń nie żąda.

Sprzedaż oleju zakwestionował Urząd Celny w Krakowie. Zlecili badania Flonaftu i FL. Okazało się, że mają parametry oleju napędowego, powinny być barwione oraz objęte akcyzą 197 zł za 1000 litrów (jak za olej opałowy). 30 września poinformowaliśmy o tym rafinerię - mówi Robert Starmach, rzecznik krakowskiej Izby Celnej.

Rafineria natychmiast wycofała ze sprzedaży oba oleje. Ale już po kilku dniach hurtownicy sprzedający oleje firmom transportowym znów ruszyli tłumnie do Trzebini. Okazało się, że rafineria przygotowała nowe oleje. Nowe z nazwy, bo skład chemiczny jest niemal identyczny, jak w tych wycofanych. Jeden ma być – oficjalnie – stosowany do mycia i konserwacji urządzeń stalowych, drugi do smarowania form stalowych.

Celnicy nic nie wiedzieli o wprowadzeniu nowych olejów. Będziemy znów brać próbki i wysyłać je laboratoriów - mówi rzecznik krakowskich celników, gdy powiedzieliśmy mu o nowym pomyśle rafinerii. To trochę potrwa, w tym czasie budżet państwa straci kolejne pieniądze.

Rafineria korzysta z furtki w przepisach dotyczących akcyzy. W rozporządzeniu ministra finansów z marca 2002 roku, podpisanego przez ówczesnego wiceszefa resortu Wiesława Ciesielskiego, wymienione są akcyzowe benzyny, oleje napędowe i opałowe oraz kategorie „pozostałe” i „wyroby niewymienione” – całkowicie zwolnione z akcyzy, a od 1 maja obłożone jedynie symboliczną stawką 60 zł za 1000 litrów. Co ciekawe, minister finansów Mirosław Gronicki zna problem, ale jeszcze nie zna rozwiązania.

Ministerstwo myśli, tymczasem my proponujemy proste rozwiązanie: wystarczy znakować i barwić wszystkie oleje, które nie są paliwami a problem zniknie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że wadliwe prawo działa od wielu lat, można wnioskować, że jest ktoś, komu nie zależy na tych zmianach.

Na razie więc proceder trwa w najlepsze, a miliony złotych wyciekają z budżetu. Specjaliści z branży paliwowej twierdzą, że Rafineria Trzebinia nie jest wyjątkiem i do baków wlewane są produkty – z niską stawką akcyzową – także z innych rafinerii.