Po spadku kursu euro niemieckie ministerstwo finansów obawia się zawirowań walutowych w Polsce i Danii - pisze w sobotę niemiecki "Der Spiegel". Z informacji uzyskanych przez redakcję gazety wynika, że zdaniem resortu finansów w Berlinie waluty polska i duńska mogą znaleźć się pod presją spekulantów. Tygodnik pisze jednak o sprawie dość enigmatycznie.

Wspomina jedynie, że niemieccy, ministerialni eksperci uważają, że z powodu poluzowania polityki monetarnej przez Europejski Bank Centralny kraje znajdujące się na peryferiach strefy euro mogą wkrótce, tak jak Szwajcaria, popaść w kłopoty.

Zdaniem współpracowników ministra Wolfganga Schaeuble obawy dotyczą przede wszystkim Danii i Polski. Oba te kraje realizują zwykle decyzje EBC, aby utrzymać stabilny kurs korony i złotego wobec euro. Ten mechanizm narażony jest jednak na niebezpieczeństwo w sytuacji, gdy EBC będzie skupywał duże ilości obligacji państwowych, a banki centralne Danii i Polski nie będą reagowały, bo w ich krajach nie będzie takiej potrzeby.   

Możliwe jest więc to, że te kraje będą musiały ustalić nowy kurs wymiany w stosunku do euro, bądź też zrezygnować z powiązania swojej waluty z euro - czytamy w internetowym wydaniu "Spiegla". 

Frankowicze na ulicach

Dziś na ulice m.in. Krakowa, Wrocławia, Gdańska, Szczecina, Białegostoku, czy Łodzi wyjdą osoby, które mają kredyty we frankach szwajcarskich.

Nie chcemy żadnych pieniędzy, żadnej pomocy od rządu, wręcz przeciwnie. Rząd może na nas i na bankach jeszcze zarobić, karząc poprzez UOKiK banki za ich praktyki. I jedyne czego oczekujemy, to wsparcia technicznego i prawnego ze strony rządu, czyli zorganizowania rozmów z bankami - tłumaczy Tomasz Sadlik, z Pro Futuris, organizacji która występuje w imieniu 700 tys. Polaków zadłużonych we frankach.

Organizacja domaga się m.in. natychmiastowego wstrzymania wszelkich egzekucji wobec osób, które mają trudności ze spłacaniem kredytów.