Polski złoty najsłabszą walutą w Europie. Lepiej radzą sobie nawet rosyjski rubel, czeska korona czy węgierski forint. Niektórzy analitycy mówią wręcz o "walutowym trzęsieniu ziemi". Złoty traci czwarty dzień z rzędu. Przed południem za euro trzeba było zapłacić: 4,21 zł, za dolara - prawie 2,9. Kurs franka szwajcarskiego zbliża się do 2 złotych.

Trzeba pamiętać, że waluty drożeją, jeśli ktoś je kupuje, a tanieją, jeśli sprzedaje. Złoty ewidentnie traci, co znaczy, że inwestorzy go wyprzedają. Czyli: nie mają do naszej waluty zaufania.

Dlaczego? Po pierwsze: gigantyczny deficyt budżetowy planowany na przyszły rok. Jak tłumaczą analitycy, zagraniczni inwestorzy przekonali się, że mimo wzrostu PKB polska gospodarka z kryzysu zupełnie nietknięta nie wyjdzie.

Do tego dochodzą fatalne dane opublikowane przez Narodowy Bank Polski. Według nich coraz więcej importujemy, czyli kupujemy towarów z zagranicy, a mniej sprzedajemy - tłumaczy analityk Marek Wołos.

Pod koniec tygodnia może będzie lepiej - poznamy poziom inflacji i produkcji przemysłowej w Polsce.