Brytyjscy strażacy rozpoczęli kolejny, 48-godzinny strajk. Chcą w ten sposób wymusić na rządzie podwyżki płac. Ich rolę znów przejęło wojsko. Od pierwszego strajku w listopadzie zeszłego roku ponad 50 tys. brytyjskich strażaków nie pracowało w sumie 13 dni.

Strażacy nie zgadzają się na rządowe propozycje zmian warunków pracy i 11-procentowe podwyżki. Żądają wzrostu pensji o 40 proc. do średnio 30 tys. funtów rocznie.

Zdaniem związkowców, zaproponowana przez władze reforma ma polegać na zwolnieniu 4,5 tys. ich kolegów i zamknięciu 150 remiz. W poniedziałek do stołu negocjacyjnego ma zasiąść reprezentacja strajkujących i wicepremier John Prescott.

Strażaków po raz kolejny zastąpiło wojsko. W sumie 19 tys. żołnierzy dyżuruje na zmianę przy przestarzałych, małych i powolnych wojskowych wozach strażackich zwanych "zielonymi boginiami" ("Green Goddess").

Niektórzy wojskowi mówią, że jeśli taka sytuacja będzie się powtarzać, brytyjska armia nie zdoła się należycie przygotować do wojny z Irakiem.

14;00