"Jednym ze znaków rozpoznawczych wschodzącej potęgi jest to, że schodzące potęgi wytaczają przeciwko niej najcięższe działa" – mówi w nowym numerze tygodnika „Sieci” George Friedman, założyciel i były dyrektor agencji Stratfor.

"Jednym ze znaków rozpoznawczych wschodzącej potęgi jest to, że schodzące potęgi wytaczają przeciwko niej najcięższe działa" – mówi w nowym numerze tygodnika „Sieci” George Friedman, założyciel i były dyrektor agencji Stratfor.
/Archiwum RMF FM

Były dyrektor Strafora powiedział w październiku 2017 roku, iż Polska będzie najpotężniejszym państwem w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Skąd więc obecne groźby ze strony Brukseli, która straszy nas sankcjami i izolacją. I skąd niechęć partnerów z Grupy Wyszehradzkiej dość niechętnie podchodzą do naszych aspiracji lidera regionu?

Znaleźliście się na celowniku Unii Europejskiej, która chce zachować kontrolę nad polityką wewnętrzną państw członkowskich. Wybrali was zamiast Węgier, bo jesteście ważni. Dlatego Wielka Brytania, która opuszcza Unię, właśnie z powodu ingerencji Brukseli, symbolicznie zawarła z wami traktat obronny. Jesteście ważnym graczem w Europie. Polska jest obecnie liderem bloku państw, które sprzeciwiają się potocznemu rozumieniu UE, czyli temu, czym zdaniem liberalnych europejskich elit powinna być europejska wspólnota - mówi Friedman.

Czy można mówić, iż Polska zagraża dla dalszej jedności i integracji Unii Europejskiej, bo takie głosy pojawiają się ostatnio wśród przedstawicieli liberalnych europejskich elit?

Absolutnie nie. Trajektoria UE już dawno została nakreślona. Mówiłem o tym już lata temu. Nacjonalizm w Europie będzie rósł dalej w siłę, coraz częściej będziemy słyszeli: chcę się troszczyć o własny naród, a nie o Europę. Będzie coraz więcej partii nacjonalistycznych, nawet w Niemczech, gdzie taka partia jest obecnie trzecią siłą polityczną. Na dodatek chadecja kanclerz Angeli Merkel straciła wyraźnie na poparciu w wyborach parlamentarnych. W Europie widzimy obecnie dwa równoległe procesy. Pierwszy to fragmentacja, także wewnętrzna, niektórych krajów członkowskich. Drugim procesem jest wyzwanie rzucone centrystycznym europejskim partiom. Reakcja Brukseli na te procesy, na Brexit, na Polskę, w postaci panów Timmermansa i Junckera, jest wysoce emocjonalna i wynika z poczucia osaczenia. Co oczywiście jest uzasadnione, bo tak jest - czytamy w tekście.

Polacy wybrali rząd, który robi to, co obiecał, że zrobi. Nie musi mi się ten rząd podobać, ale muszę zaakceptować wybór Polaków. Tym czasem eurokraci marzą o jednej europejskiej tożsamości. Oni zupełnie nie rozumieją Polaków. Im bardziej na nich naciskają, tym bardziej Polacy przypominają sobie swoją historię i utratę suwerenności. Tym bardziej stają się uparci, więc to niezbyt mądra strategia. Gdy Niemcy pouczają Polaków na temat liberalnej demokracji, jest to w tak złym guście, że brak mi słów - dodaje autor.

Więcej w nowym numerze tygodnika "Sieci"