Rezygnacja Ferenca Gyurcsanya to nieprzyjemna niespodzianka dla Moskwy – ocenia dziennik „Kommiersant”. Rosyjska gazeta wyjaśnia, że wśród polityków Unii Europejskiej węgierski premier był jednym z najaktywniejszych stronników budowy Gazociągu Południowego.

Odejście pana Gyurcsanya może oznaczać dla Gazpromu utratę potężnego lobbysty nie tylko wewnątrz Węgier, ale także na europejskiej arenie politycznej - podkreśla dziennik. „Kommiersant” wskazuje, że realizacja projektu budowy Gazociągu Południowego w bardzo dużym stopniu zależy od politycznego poparcia ze strony władz w Budapeszcie. Zdaniem gazety nowym premierem Węgier może zostać jeden z przedstawicieli opozycji, która po styczniowej wojnie gazowej między Rosją i Ukrainą jest nastawiona ostro przeciwko umacnianiu współpracy z Gazpromem i wzywa do uwolnienia kraju od monopolu rosyjskiego gazu.

Gyurcsany zapowiedział w sobotę, że ustąpi ze stanowiska, by utorować drogę do powołania nowego rządu z nowym premierem, który zająłby się reformą gospodarczą kraju. Według węgierskiej prasy – dzienników „Nepszabadsag” i „Magyar Nemzet” – ekonomista i bankowiec Gyorgy Suranyi lub historyk, były prezes Akademii Nauk Ferenc Glatz to najbardziej prawdopodobni kandydaci na następcę Gyurcsanya.

Gazociąg Południowy ma dostarczać gaz z Rosji do Europy Południowej i Środkowej z ominięciem Ukrainy – przez Morze Czarne do Bułgarii, a potem dalej dwiema nitkami do Grecji i południowych Włoch, a także Serbii, Słowenii, północnych Włoch, Austrii oraz na Węgry. Rurociąg ma stanowić alternatywę wobec magistrali Nabucco, projektowanej przez UE i wspieranej przez USA.