Po tygodniu ulewnych deszczy rosną ceny truskawek i czereśni. Wichury i intensywne opady przyniosły producentom duże straty. W rezultacie są regiony, gdzie owoce poszły w górę nawet o 40 procent.

Wysokość strat producentów w dużej mierze zależała od odmian owoców. Wrażliwszym na duże opady deszczu gatunkom czereśni wystarczyły zaledwie dwa deszczowe dni, które przerzedziły ilość nadających się do sprzedaży owoców. Im cieńsza skórka, tym więcej ich pęka. Straty sięgają około 30 procent - mówi właściciel sadu z Małej Nieszawki.

Wtóruje mu sprzedawczyni na toruńskim targowisku: Najgorzej wyglądają czubki drzew. Tam już nie ma czego zbierać, wszystko popękane. Zbieramy tylko z dołu, spod liści - wyjaśnia.

Nie nadążają zbierać owoców

Deszcze dały się też we znaki plantatorom truskawek. Obfite opady sprawiły, że całe hektary truskawek zaczęły masowo gnić i pleśnieć. Nie jesteśmy w stanie zebrać tego tak szybko, żeby nie było strat - mówi jeden z rolników i narzeka, że zerwane już owoce, nasiąknięte wodą, mają przez to inną konsystencję.

To wszystko przekłada się na wzrost cen. Podnieśli je nawet ci, którzy do tej pory trzymali je na raczej przystępnym, "producenckim" poziomie. Tydzień temu truskawkę sprzedawałam po pięć złotych, dziś już po dziewięć - mówi sprzedawczyni, która deklaruje, że jej owoce pochodzą z Kaszub.

Z deszczu cieszą się za to rolnicy, którzy wysiali jarą pszenicę - więcej opadów daje bowiem nadzieję na większe plony. Prorokują jednak, że zbiorą najwyżej połowę z tego, co wcześniej miały dać wymarzłe oziminy.