Skandal wokół supernowoczesnych liczników energii elektrycznej, instalowanych w domach i firmach we Francji i Niemczech. Grupa hakerów z obu krajów odkryła, że liczniki "szpiegują" klientów. Mogą ułatwiać pracę m.in. fiskusowi i przestępcom.

Według hakerów, tzw. inteligentne liczniki elektroniczne o nazwach "Linky" i "Smart Meter", które francuski koncern ERDF sprzedał już Niemcom i chce eksportować do innych krajów Europy, automatycznie rejestrują niezwykle szczegółowe informacje na temat życia prywatnego klientów. Chodzi m.in. o liczbę, typ a nawet modele urządzeń elektrycznych w każdym domu i firmie, godziny, w jakich są używane itd. Informacje te mogą być wykorzystywane później przez policję, urzędy podatkowe czy - jeżeli zostaną przechwycone - przez włamywaczy. Do tego liczniki są bardzo słabo zabezpieczone. Hakerzy twierdzą, że nawet osoby z niewielką znajomością informatyki mogą przejąć nad nimi kontrole - i w ogóle nie płacić za prąd.

"Linky to więcej, niż zwykły licznik!" - to slogan reklamowy producenta. Koncern ERDF wyjaśnia, że urządzenie to działa jak mały komputer, który może wysyłać i otrzymywać różnego typu dane informatyczne. Najpierw wysyła przez przewody elektryczne informacje zebrane w domach lub firmach do większego urządzenia, wyposażonego - jak telefony komórkowe - w kartę SIM. Następnie są one przesyłane do dostawców prądu dzięki sieciom GPRS. Działa to również w odwrotnym kierunku. Według producenta, zbieranie szczegółowych informacji na temat klientów ma ułatwić proponowanie im ofert, które są bardziej dostosowane do typu i liczby urządzeń elektrycznych, których używają. Do 2020 roku liczniki "Linky" mają zostać zainstalowane w sumie w 35 milionach domów i firm we Francji.

Sprawą ma się zająć francuska Narodowa Komisja Informatyki i Wolności, która została stworzona m.in. w celu tropienia nielegalnego łamania zagwarantowanej prawnie ochrony życia prywatnego obywateli przez producentów urządzeń elektronicznych.