Premierowi trudno będzie wyrzucić Schetynę czy Gowina pod zarzutem szkodzenia partii, potrzebny jest pretekst. Jeżeli będzie, pluton egzekucyjny wykona rozkaz strzału - mówi w Przesłuchaniu w RMF FM Paweł Piskorski. Donald Tusk jest uosobieniem PO - dodaje. Jeżeli dojdzie do konfrontacji, partia na pewno nie wybierze Grzegorza Schetyny.

Agnieszka Burzyńska:: Pluton egzekucyjny zostanie wycofany czy padnie rozkaz: wyrzucić Grzegorza Schetynę z partii?

Paweł Piskorski:: Jeśli Donald Tusk będzie miał jakiś pretekst - a takimi pretekstami posługiwał się przy usuwaniu poprzednich liderów PO - to sądzę, że taki pluton egzekucyjny dostanie rozkaz salwy.

Agnieszka Burzyńska:: Nawet przed wyborami?

Paweł Piskorski:: Jeśli będzie pretekst. Bo to oczywiście nie jest takie proste, aby usunąć marszałka Sejmu i jednocześnie jednego z liderów Platformy i potencjalnego następcę Tuska.

Agnieszka Burzyńska:: A tego pretekstu nie ma w tej chwili?

Paweł Piskorski:: Wydaje mi się, że ten pretekst jest czysto wewnętrzny i że trudno wyrzucić Schetynę, Gowina czy jakąś inną osobę z PO za to, że - jak to określa Tusk - "szkodzą wizerunkowi partii". Ja wiem, że tak było, ale jednak teraz usunięcie tych osób może być trochę trudniejsze.

Agnieszka Burzyńska:: Czyli jest potrzebny pretekst? Nie wystarczy to, co powiedział Donald Tusk: "To albo karygodny błąd, albo świadome osłabianie Platformy Obywatelskiej, czyli świństwo"? Po takich słowach Donalda Tuska, które padły na tym słynnym zarządzie, można by się chyba jednak spodziewać jakiejś szybkiej akcji cięć.

Paweł Piskorski:: No tak, tylko w moim przekonaniu jest to pokazanie Grzegorzowi Schetynie nawet nie jednej żółtej kartki, tylko danie mu do zrozumienia, że w zanadrzu kryje się kartka czerwona. I wydaje mi się, że to była ostatnia przestroga.

Agnieszka Burzyńska:: Ostatnie ostrzeżenie?

Paweł Piskorski:: Ostatnie ostrzeżenie. Nie odbyło się to w cztery oczy, tylko specjalnie Donald Tusk wybrał tak liczne grono, jak zarząd główny PO, aby wszyscy w Polsce wiedzieli, że Grzegorz Schetyna dostał po nosie. Było to świadome działanie, że w takim gronie te uwagi zostały poczynione.

Agnieszka Burzyńska:: W PO wyraźnie tworzy się kula poparcia dla Grzegorza Schetyny. Tworzy się większość, która widzi możliwość zmiany lidera w partii - to opinia profesor Staniszkis. Pan widzi taką możliwość?

Paweł Piskorski:: Z całym szacunkiem dla pani profesor, uważam, że jest to political fiction. Dzisiaj uosobieniem PO jest Donald Tusk. Jeśli liderzy Platformy, ci z poziomu "regionalnego", zadaliby sobie pytanie, czy oni chcą iść do wyborów z Donaldem Tuskiem jako liderem, czy z Grzegorzem Schetyną, to absolutnie bez żadnych wątpliwości wybiorą Donalda Tuska. Oni wiedzą, że Grzegorz Schetyna może być sprawnym graczem, mogą mu nawet kibicować w pewnych elementach, które osłabiłyby władzę Tuska, żeby nie był już takim samodzielnym rządcą i żeby nie mógł robić wszystkiego ze wszystkim w PO. Ale jeśli dojdzie do konfrontacji, to na pewno nie opowiedzą się po stronie Schetyny.

Agnieszka Burzyńska:: Kto i co bardziej osłabia Platformę? Marszałek i jego słowa czy posunięcia w sprawie OFE, Cezary Grabarczyk, drogie koleje, cały ten bałagan?

Paweł Piskorski:: To jest problem oceny. Uważam, że to, co PO robi w sprawie OFE, to jest rzecz całkowicie wypaczająca ideę, dla której Platforma powstała. I moim zdaniem jest to największy cios w jej elektorat. Ale z drugiej strony Donald Tusk może myśleć tak: jeśli nie będę miał całkowitego monopolu władzy w PO, to dla partii będzie gorzej, bo potem moja pozycja będzie osłabiona w stosunku do pożądanych koalicjantów.

Agnieszka Burzyńska:: Czyli wciąż potrzebny pretekst?

Paweł Piskorski:: Moim zdaniem Tusk potrzebuje pretekstu do tego, aby uzyskać monopol, czyli coś, co jest dla niego racją bytu. A Grzegorz Schetyna, jak pamiętamy, odtrąbił powstanie nowego triumwiratu, którego on jest jednym z elementów. Bronisław Komorowski jest drugim, a trzecim jest Donald Tusk.

Agnieszka Burzyńska: Jaka jest rola Bronisława Komorowskiego w tej układance?

Paweł Piskorski: Bronisław Komorowski będzie starał się, tak długo jak może, zachować równy dystans, nie sympatyzując z Donaldem Tuskiem. Jeśli Grzegorz Schetyna jest doraźnie w jakimś konflikcie, to on będzie się starał go wspierać na pewno. Natomiast nie sądzę, żeby pan prezydent Komorowski - tu przemawia przeze mnie długa znajomość wszystkich tych dżentelmenów - żeby był jakąś główną postacią walki i bicia się z Donaldem Tuskiem. On poczeka, aż Donaldowi Tuskowi powinie się noga. A ta noga może się powinąć, bo już widzimy, że chociażby założenie Donalda Tuska, że wystarczy PSL jako koalicjant Platformy, po wyborach parlamentarnych może się okazać płonne. Może być tak, że będzie potrzebny jeszcze jeden koalicjant.

Agnieszka Burzyńska: A wierzy pan w takie teorie spiskowe rozpowszechniane przez wrogów Grzegorza Schetyny, że próbuje się on dogadywać z SLD, żeby zmienić premiera po wyborach. Że ci potencjalni koalicjanci zażądają zmiany premiera i powiedzą, "już nie Tusk, teraz Grzegorz Schetyna" ?

Paweł Piskorski: Wierzę, że Grzegorz Schetyna stara się z różnymi osobami na różne tematy rozmawiać i całkowicie nie wierzę w to, żeby to były rozmowy skuteczne. Nie wierzę w taką sytuację, że pan Napieralski, czy pan Pawlak, ryzykując swoją pozycję polityczną po to, żeby dobrze było Grzegorzowi Schetynie. Oni się w finale dogadają z silniejszym, a silniejszym w dzisiejszych realiach Platformy Obywatelskiej jest Donald Tusk.

Agnieszka Burzyńska: Stronnictwo Demokratyczne było panu potrzebne, żeby dać zarobić kolegom? Gryzie pana sumienie za - jak to mówi skarbnik Stronnictwa - "zrobienie balangi i wyniesienie z partii co cenniejszych rzeczy"?

Paweł Piskorski: To jest absolutnie zdumiewający tekst, który się ukazał w "Gazecie Wyborczej", której w ogóle nie przeszkadzały stare porządki w SD, gdzie starzy działacze administrowali...

Agnieszka Burzyńska: Ta gazeta pisze dziś o setkach tysięcy złotych wypłacanych z konta partyjnego na konta pańskich najbliższych współpracowników.

Paweł Piskorski: Część tych rzeczy to są półprawdy lub nieprawdy. Ja zaproponowałem "Gazecie Wyborczej" - mam nadzieję, że się chętnie do tego przyłączy. Gotowi jesteśmy w jak najbardziej transparentny sposób porównać swoje fundusze i pensje, które wypłacamy z każdą inną partią w Polsce.

Agnieszka Burzyńska: A za co dostał pieniądze Dariusz Munio, prawie 7,5 tys. zł?

Paweł Piskorski: Dariusz Munio dostał umowę zlecenie od struktury regionalnej i proszę mi wybaczyć, ale przewodniczący partii nie wie, jak struktury regionalne...

Agnieszka Burzyńska: Ale on sam mówi "nie wiem za co, coś tam zrobiłem, tu zrobiłem, pojechałem na jakąś delegację w piz... i dostałem". I co na to ówczesny szef Stronnictwa?

Paweł Piskorski: Sadzę, że pan Munio będzie te wypowiedzi prostował i z całą pewnością nie mamy tu nic do ukrycia.

Agnieszka Burzyńska: Udostępni pan te umowy, które podobno są ukrywane przez pańskich ludzi w siedzibie SD?

Paweł Piskorski: One są chociażby dla Komisji Rewizyjnej Stronnictwa Demokratycznego jawne. Dlatego, że my nie mamy nic do ukrycia. Jesteśmy gotowi porównać swój fundusz płacowy z każdym innym środowiskiem. Na przykład z ukochaną przez "Gazetę Wyborczą" Platformą Obywatelską i chętnie porównam ile pieniędzy wydają na zwykłe pensje, bo to są zwykłe, nie nadzwyczajne pensje. I proszę bardzo my kontra platforma - w każdej chwili.

Agnieszka Burzyńska: To koniec pańskiej przygody z polityką?

Paweł Piskorski: Zobaczymy, jakie będą warunki. Dzisiaj rzeczywiście warunki są takie, że żadna nowa inicjatywa - i to muszę powiedzieć również jakby autokrytycznie - popierania bardzo dobrego kandydata, który byłby bardzo dobrym prezydentem, Andrzeja Olechowskiego spełzła na niczym. I żadna nowa inicjatywa, w tym moja ze Stronnictwem Demokratycznym się nie przebiła w ostatnich latach. Przyznaję to z pokorą, bo polityka również uczy pokory.