Piszę ten tekst na lotnisku Chopina w Warszawie, gdzie mam przystanek na drodze z Tel Awiwu do Krakowa. W Izraelu prowadziłem w ubiegłym tygodniu koncerty muzyki klasycznej w ramach Dni Muzyki Polskiej. Po jednym z nich, pochodząca z Polski pani Zofia zaprosiła mnie i moje dwie koleżanki, pianistkę Anię Miernik i flecistkę Agatę Igras-Sawicką, na tradycyjną cotygodniową żydowską kolację, czyli szabas. Było to dla mnie fascynujące przeżycie, bo też - jak zapewne się Państwo domyślacie - zdarzyło się to po raz pierwszy w życiu. Tym razem chciałbym więc i Państwa zabrać w podróż do nieco innego świata.

Najbardziej ekscytujący wydał mi się nakaz radości, który bezwzględnie obowiązuje wyznawców judaizmu w szabas. W jego spełnieniu ma pomóc między innymi wino, które pije się od samego początku uroczystej kolacji (dodajmy od razu, że ma to wartość raczej symboliczną niż pragmatyczną). Butelkę musi otworzyć najstarszy mężczyzna żydowskiego pochodzenia. W czasie naszego spotkania był nim mąż przyjaciółki pani domu. Odmawia przy tym specjalną modlitwę i czyta fragment ze Starego Testamentu (podobnie na zakończenie spotkania; wtedy też modlitwa odmawiana jest za wszystkich uczestników spotkania).

Podczas modlitwy każdy mężczyzna (niezależnie od wyznania) jest zobowiązany mieć na głowie jarmułkę, która w kulturze Bliskiego Wschodu jest wyrazem szacunku. O tradycyjne nakrycie głowy należy zadbać również w czasie pobytu w miejscach kultu religijnego, takich jak synagoga, cmentarz czy Ściana Płaczu (dodajmy, że do świątyń wstęp mają zazwyczaj jedynie mężczyźni).

Kolejnym elementem kolacji było łamanie chleba, którego dwa bochenki spoczywają pod specjalnym przykryciem. Tradycyjne żydowskie pieczywo, które ma upamiętniać biblijną mannę przypominało polską chałkę. Kolejne kawałki urywał nasz gospodarz, zanurzał w pojemniku z solą i wręczał każdemu biesiadnikowi. Łamanie chleba zwyczajowo poprzedza ceremonialne mycie rąk. Co ciekawe, robi się to przy użyciu specjalnego dzbanka, który ma dwoje uszu. Myjąc lewą ręką dzbanek trzyma się za prawe ucho, myjąc prawą - za lewe.

Dodajmy jeszcze, że specjalnego przygotowania wymaga stół. Oprócz specjalnej tacy, na której leży chleb, na stole przygotowane jest srebrny puchar na wino dla najstarszego mężczyzny oraz specjalny świecznik.

Potem przyszedł czas na przystawkę, gefilte fish - pierwsze tradycyjne danie kuchni żydowskiej. Dalej nasza gospodyni podała zupę z dyni, wołowinę w sosie i ziemniaki, sznycle drobiowe i kalafior oraz owoce na deser. Dobór potraw na kolacji szabasowej rządzi się bardzo surowymi prawami. Jedzenie musi być bowiem koszerne. Długo trzeba by opisywać szczegółowe zasady, więc przywołam jedynie niektóre z nich.

Żydzi nie jedzą mięsa wieprzowego, mogą za to spożywać te pochodzące od zwierząt posiadających "rozszczepione kopyto" i przeżuwających. Można jeść ryby, ale pod warunkiem, że są pokryte łuskami (z tego powodu nie je się np. węgorzy ani krewetek). Osobne reguły dotyczą spożywania potraw mięsnych i mlecznych. Nie można spożywać ich jednocześnie. Nie ma więc mowy o jakichkolwiek mięsach w śmietanowych sosach. Prędzej można zjeść posiłek mięsny po spożytym posiłku mlecznym niż odwrotnie (trzeba zrobić dłuższą przerwę).

Te dość rygorystyczne wymogi odnośnie niełączenia ze sobą potraw mlecznych i mięsnych sprawiają, że w tradycyjnych domach posiada się osobne naczynia i sztućce do każdych z nich. Religijni żydzi dodatkowo posiadają osobne garnki, a nawet osobne zlewozmywaki do mycia naczyń. To z tego powodu ciasto, które przyniosła jedna z uczestniczek kolacji (nie była praktykująca) jedliśmy na serwetkach, a nie na talerzykach, ponieważ zawierało w sobie masło i jogurt (mogliśmy sobie na to pozwolić, bo nie jesteśmy żydami; nasza gospodyni jednak tej potrawy nie skosztowała).

W czasie kolacji szabasowej, jak wspomniałem, obowiązuje nakaz radości. Rodziny lub znajomi mają zapewne dość wspólnych tematów, by śmiać się do rozpuku przez kilka godzin. Żydzi, którzy mają wspólny repertuar pieśni, również przy tej okazji śpiewają. My z naszymi gospodarzami znaliśmy się raptem kilka godzin. Żeby więc uczynić zadość tradycji, nasza gospodyni przygotowała dla nas książkę Horacego Serafina "Przy szabasowych świecach" - zbiór przeróżnych historii, obrazujących humor żydowski.

Nieco ośmielony czytanymi anegdotami i dowcipami, kiedy temat rozmowy zszedł na stare polskie kabarety, przyznałem się, że bardzo lubię skecz "Sęk", niezapomnianego Kabaretu Dudek. I na to usłyszałem od jednej z uczestniczek kolacji, że to wysoce antysemicka scenka. Zdziwiłem się zupełnie i trochę się tłumacząc, powiedziałem: "Wydawałoby się, że to się nie różni w swoich charakterze od wszystkich historii, które dziś czytaliśmy i wszystkich dowcipów, które nam opowiedzieliście". "Zapewne - odparła moja sąsiadka. - Jeśli Polak dowcipkuje z Polaka, to jest to poczucie humoru. Jeśli z Polaka zaczyna się śmiać Niemiec, to coś innego".

Jaki z tego wniosek? Z żydów mogą się śmiać wyłącznie żydzi. Pozostałe osoby nie powinny wychodzić poza rolę słuchaczy, oczywiście z prawem do śmiechu. Lepiej natomiast zrezygnować z własnej inicjatywy, czyli z opowiadania żydowskich dowcipów. Proszę mi wierzyć - doświadczyłem tego podczas piątkowej kolacji - żydzi mają do siebie wielki dystans, ironizują z utożsamianej z nimi skłonności do nadmiernych rozmyślań, dzielenia włosa na czworo, swatania par, zarabiania pieniędzy czy robienia interesów. Tę zasadę warto zapamiętać na przyszłość i swobodnie można ją odnosić do przedstawicieli i odmiennych religii i innych narodowości. Zabawnie, ale trafnie ujmuje to pewne powiedzenie: "Co wolno wojewodzie…, to nie tobie szlachetko na zagrodzie".

W szabas żydzi mają nakaz wstrzymywania się od wszelakich prac oraz takich czynności, jak np. jeżdżenie samochodem. Dla osób spoza kręgu kultury żydowskiej niektóre zakazy mogą wydawać się trudne do zrozumienia. W dzień świąteczny pobożni żydzi nie mogą rozpalać ognia ani używać elektryczności. Z tego powodu w domach zostawia się włączone światło. Dotyczy to również pieca - jeden z palników lub jedna z płyt pozostaje włączona, by móc na niej odgrzewać potrawy. Za pracę uznaje się nawet pisanie, stąd też, gdy w szabas przychodzi się pod Ścianę Płaczu, by włożyć w nią kartkę z modlitwą, słowa własnej prośby należy skreślić wcześniej (za pisanie w tym miejscu i o tym czasie można zostać upomnianym). Do dobrych manier należy, by wyznawcę judaizmu w tym czasie nie prosić o nic, co będzie wymagało od niego złamania tych zasad.

A na koniec dwie spośród wielu historii, którą przeczytaliśmy w czasie wieczoru (z książki "Przy szabasowych świecach"):

1.
Żyd dyskutował z Grekiem, czyja kultura jest wyższa. Grek powiada:
- Dam ci niezbity dowód wyższości naszej kultury. Trzy lata temu ekspedycja archeologiczna znalazła obok Teb zakopane w ziemi druty. Z tego wynika niezbicie, że w starożytnej Grecji istniał już telegraf.
Na to Żyd:
- Też macie się czym chwalić! W Palestynie przekopano całą okolicę Jaffy i nic nie znaleziono. Z tego niezbicie wynika, że nasi przodkowie mieli już telegraf bez drutu…

2.
Rozmowa księdza z chasydem:
- Wy, Żydzi, to dziwny naród. Nie wierzycie w zmartwychwstanie Chrystusa Pana, a wierzycie, że wasz rabin-cudotwórca na chustce do nosa staw przepłynął…
- No tak, ale to jest prawda!