Emocje podpowiadają, że zostaliśmy sierotami, że odszedł ktoś tak bardzo ważny, kogo nie da się zastąpić. Ale rozum podpowiada, że najgorsze byłoby to, gdybyśmy uwierzyli, że jesteśmy sierotami – mówi Zbigniew Nosowski redaktor naczelny miesięcznika WIĘŹ.

Tomasz Skory: Po raz pierwszy od lat modlitwa „Anioł Pański” została dziś odmówiona bez obecności Jana Pawła II. My sobie nie radzimy, mimo solidarności w modlitwie, wsparcia bliskich. Wciąż nam trudno zaakceptować to co się stało. Jak pan sobie z tym radzi?

Zbigniew Nosowski: Jadąc do radia, stanąłem na środku ronda. Syreny zawyły, stanęli ludzie wokoło, większość samochodów też stanęła. Ja tam właśnie na środku ronda odmawiałem modlitwę „Anioł Pański”. Jest to niesamowite doświadczenie pewnej wielkiej pustki, która powstała. Emocje podpowiadają, że zostaliśmy sierotami, że odszedł ktoś tak bardzo ważny, kogo nie da się zastąpić. On był Abrahamem – ojcem naszej wiary, Mojżeszem – który z domu wyprowadził i przez Morze Czerwone nas przeprowadził, a także prorokiem, który wskazywał, pouczał, pocieszał. Oczywiście nie da się go zastąpić. Rozum podpowiada, że najgorsze byłoby to, gdybyśmy uwierzyli, że jesteśmy sierotami. On na pewno nie chciał zostawić nas sierotami. Uczył nas czegoś innego. Pokazywał, że nie on jest najważniejszy, że to nie jemu śpiewaliśmy „Abba Ojcze”, tylko wspólnie z nim - Ojcu Niebieskiemu. On bardzo by nie chciał, byśmy myśleli o sobie jako o sierotach.

Tomasz Skory: To przepiękna metafora. Rezygnując z niej, dziś zastanawiamy się nad jednym może drobiazgiem. Czy wydaje się panu prawdopodobne, by Jan Paweł II zostawił testament, prosząc w nim o pochowanie w Polsce w Krakowie?

Zbigniew Nosowski: Nie. Nie sadzę. Jest papieżem i doskonale wie, że jego miejsce jest, tam gdzie służył. Przez 27 lat tam był. Nie wyobrażam sobie, żeby można było chować papieża w innym miejscu niż Bazylika św. Piotra.

Tomasz Skory: Co według pana stanie się teraz z wiarą i Kościołem w Polsce? Jakim zmianom ulegnie, bo zapewnie jakimś ulegnie?

Zbigniew Nosowski: Na pewno. Prorokowano, że wiara w Polsce ulegnie zmianom szybkim po 1989 r., a o dziwo niewiele się zmieniło. Teraz też powróci teoria, że osobowość Jana Pawła II i fakt, że on był Polakiem, służyły jako swego rodzaju „zamrażarka” dla polskiej religijności.

Tomasz Skory: Polacy są rozegzaltowani osobą papieża-Polaka i to skłania do poświęcania większej uwagi sprawom wiary?

Zbigniew Nosowski: Myślę, że to jednak jest głębsze. Pomimo narzekania na stan polskiej religijności i polskiego Kościoła, głęboko wierzę, że ślady tego pontyfikatu pozostają w nas na głębszym poziomie i nie zmienimy się pod tym względem tak szybko. Wszystkie lekcje jego życia, jego pontyfikatu, jego umierania również – z nami pozostaną. Chociażby ta lekcja umierania, to były rekolekcje chyba dla wszystkich przez kilka dni. Nie wiem, czy będziemy inaczej żyli, ale głęboko wierzę, że inaczej towarzyszyli ludziom umierającym.

Tomasz Skory: Serdeczniej, mniej wrogo wobec samego aktu umierania, z mniejszą obawą?

Zbigniew Nosowski: Myślę, że tak. Będziemy lepiej dostrzegać w tym tajemnicę, patrząc na to jak on umierał, gdy nie bał się pokazać publicznie jeszcze tydzień temu. Pamiętamy ten „Anioł Pański”, gdy nie było wiadomo, czy papież pojawi się publicznie. Chciał coś powiedzieć, czyli wyraźnie mógł mówić. Przystawiono mu mikrofon. Nikt by nie przystawiał przecież mikrofonu, gdyby było wiadomo, że nie może mówić. Okazało się, że nie może mówić publicznie. Słowa uwięzły mu w gardle. Jednocześnie tak wiele powiedział. Gdy patrzyłem na tamte wydarzenia, byłem przerażony. Później zrozumiałem, że to było jakby zaproszenie dla tych milionów ludzi, by po raz ostatni uścisnąć mu dłoń, tak jak przy łożu człowieka umierającego, by spojrzeć ostatni raz w oczy. Aby coś usłyszeć, chociaż słowa nie padły.

Tomasz Skory: 26 lat kluczowego dla roli Kościoła we współczesnym świecie, dla roli Polski we współczesnym Kościele pontyfikatu. Co zapamiętamy najbardziej? Nawiązanie dialogu rzeczywistego z innymi religiami, samego Jana Pawła II jako męża stanu, polityka, który, jak niektórzy twierdzą, zwalczył komunizm? Czy zapamiętamy najbardziej jego osobistą charyzmę, wręcz magię związaną z jego postacią?

Zbigniew Nosowski: Oczywiście, że w książkach, podręcznikach historii, najwięcej będzie się pisało, jak papież bardzo zmienił świat. Właśnie to, o czym pan mówił, ten wymiar papieża, który będąc człowiekiem ducha był jednocześnie mężem stanu i bardzo zmienił historię. Natomiast jeśli pytanie brzmi: Co zapamiętamy jako ludzie? To będą jakieś osobiste wspomnienia. Wielką charyzmą tego pontyfikatu było to, że papież jeśli mówił do tysięcy czy nawet milionów, to większość ludzi miała wrażenie, że zwraca się do nich osobiście. Cieszę się bardzo, że możemy się dzisiaj spotkać o 15 na placu Piłsudskiego na modlitwę i co ważne, pod krzyżem z 1979 r. Właśnie w tym wymiarze, że będziemy mogli wspólnie dziękować Bogu za niego. Modlitwy już się odbywały w różnych kościołach, ale znamienne jest to, że możemy spotkać się właśnie tu i w Niedzielę Miłosierdzia, którą on ogłosił, o godzinie 15:00, która jest dla wierzących Godziną Miłosierdzia.

Tomasz Skory: Już dziś, dzień po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, mówi się o nim, używając przydomku „Wielki”. Już tak zostanie?

Zbigniew Nosowski: Tak. Jestem o tym głęboko przekonany. Niewielu jest papieży, chyba trzech, którym historia przydała ten przydomek „Wielki”. Ten pontyfikat był wielki, poczynając nawet od długości trwania. To trzeci pontyfikat pod względem czasu w trwającej 2000 lat historii Kościoła. A co dopiero pod względem treści, bogactwa, głębi, która w tym się wyrażała. W tak wielu dziedzinach papież zaczął coś nowego, że na pewno jeszcze przez wiele lat będziemy musieli sięgać i kontynuować te drogi, które on otworzył w dziedzinie generalnego otwarcia Kościoła na świat, dialogu z innymi wyznaniami, rewolucyjną teologią ciała, nowym feminizmem i w wielu innych sprawach. To jest w pewnym sensie pontyfikat niedokończony, który „duchowe dzieci papieża” będą musiały kontynuować.

Tomasz Skory: Ale pontyfikat „Papieża Wielkiego”.