"Kobieta na zakręcie 1939-1989" zajmuje we Wrocławiu historyków, socjologów, psychologów i kulturoznawców. Konferencje na ten temat zorganizował wrocławski oddział Instytutu Pamięci Narodowej. "Szukałam takich osób, które wreszcie by powiedziały o zjawiskach, o których do tej pory nie mówiliśmy. O jakiś patologiach społecznych, o jakiś nietypowych zjawiskach z okresu wojny, niekoniecznie związanych z bohaterstwem i oporem społecznym. Chciałam, żebyśmy się dowiedzieli, jak kobieta organizowała sobie czas i zaopatrzenie w czasie wojny, np. w getcie krakowskim - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM Barbarą Zielińską-Mordarską organizatorka konferencji - Agnieszka Klarman z wrocławskiego IPN.

Barbara Zielińska-Mordarska: Kobieta nie jedno ma oblicze, tak wynika z lektury programu Państwa Konferencji "Kobiety na zakręcie 1939 -1989".

Agnieszka Klarman: Tak, kobieta przedstawiana w referatach stała w kolejce, wychowywała dzieci, walczyła na barykadach, była włókniarką przy maszynie, ale była i agentką, konfidentką, kochanką.

Które oblicze najbardziej zaskoczyło, zdziwiło?

Było troszeczkę zaskoczeń, było też troszeczkę tematów wywołanych do tablicy. To znaczy ja szukałam takich osób, które wreszcie by powiedziały o takich zjawiskach, o których do tej pory nie mówiliśmy. O jakiś patologiach społecznych, o jakiś nietypowych zjawiskach z okresu wojny, niekoniecznie związanych z bohaterstwem i oporem społecznym. Np. żebyśmy się dowiedzieli, jak kobieta organizowała sobie czas i zaopatrzenie w czasie wojny, np. w getcie krakowskim.

Bo sklepów nie było.

Bo jak wiadomo, sklepów nie było. Zawsze mnie ciągnęło do tych czarnych charakterów. Te nasze sztandarowe postacie są monumentalne, takie niedotykalne. A ja pragnęłam, żebyśmy wreszcie powiedziały o tych troszeczkę złych kobietach. By ktoś powiedział o funkcjonariuszkach aparatu bezpieczeństwa. Przecież w więzieniach też pracowały kobiety jako funkcjonariuszki. Mówimy, że wiele działo się w sztuce, jeżeli chodzi o kobiety. Ale panuje stereotyp, że tak: kobieta na traktorze. My chcieliśmy pokazać, ze ona niekoniecznie na tym traktorze. Że mamy kobiety - twórczynie w tym okresie naszego wybuchu, eksplozji twórczości graffiti. Że mamy kobietę w prozie socjalistycznej, ale ona zupełnie inaczej wygląda niż kobieta na traktorze. Wreszcie zadawałyśmy sobie pytanie: czy kobiety u władzy? W partii komunistycznej były kobiety. Czy były one szyjami czy głowami? Czy były jakieś intrygi?

O pierwszych sekretarzyniach mało wiemy.

Tak, bardzo mało wiemy. Stąd ten pomysł na zbadanie tego. Bo przecież na początku lat 40, 50 była poruszana już kwestia parytetów. Wprawdzie to wszystko było bardzo sztuczne, bardzo nieideologizowane. Natomiast tutaj uważano, że kobiety muszą być dobrym środkiem propagandowym, czyli traktowano je typowo przedmiotowo. Co z tego wyszło? Jaka byłą rzeczywistość? To wszystko pokazuje ta konferencja.

Współcześnie mówi się tyle o kwestii aborcji, natomiast mało kto wie, że w latach 50 byłą dyskusja równie gorąca na ten temat. Stąd też mamy cały panel dyskusyjny poświęcony życiu codziennemu, życiu rodzinnemu, przemianie rodziny. Tutaj także jest bardzo silnie zasygnalizowana ustawa antyaborcyjna z lat 50. Mamy zdania lekarzy, polityków, mamy to, co się w prasie mówił, wreszcie mamy głosy katolickiej nauki społecznej. To wszystko się układa w pełny obraz.

Czy w tamtych czasach ten temat był też nazywany tematem zastępczym? Tak jak u nas, że wtedy, gdy już się nic ciekawego nie dzieje w polityce, albo trzeba przykryć jakiś palący problem, wtedy wywoływany jest temat aborcji?

Nie, raczej nie moglibyśmy tak mówić, dlatego, może tak naprawdę nie było wolności mediów. Wolność mediów generuje nam takie sytuacje, że pewne tematy możemy wpychać jako tzw. tematy zastępcze. Wtedy o aborcji nie tyle nie można było mówić, co trzeba było mówić o innych tematach, czyli jaki był zjazd plenum, gdzie sekretarz był w odwiedzinach i tym podobne rzeczy. Stąd też ta tematyka była raczej tematyką niszową i spychaną. Dlatego ciekawie jest ją przedstawiać. To nie było tak, że mogliśmy w każdej gazecie ją przeczytać na ten temat. To były takie subtelne smaczki, gdzieś tylko i wyłącznie przemycane. Troszeczkę można znaleźć w prasie katolickiej, ale ona była w tym czasie bardzo niszowa.

Kobiety były zawsze na drugim planie?  Czy jednak coś od nich ważnego zależało?

Trudno to tak klasyfikować, tak dzielić. To, co jest bardzo symptomatyczne, czego praktycznie nie ma w naszej konferencji to ruch solidarnościowy. Tam tematyka kobieca oficjalnie była na pierwszym miejscu. Potem przyszło do realizacji postulatów i kobiety w Żyrardowie zaczęły się upominać o swoje prawa. Już nie tylko miały problemy z władzą, ale również ze swoimi kolegami z "Solidarności". Między innymi z tego powodu znikły wydziały o kobiece na początku lat 50, które były w tych mniejszych partiach, które potem połączyły się w PZPR. Niestety można mówić o tym, że kobiety były na drugim planie, ale to wcale nie oznacza, ze gorszym. Dzięki temu całe bogactwo życia codziennego może teraz eksplodować w takich konferencjach jak nasza.

W Państwa prezentacjach pojawią się także organizacje kobiet. Od Kół Gospodyń Wiejskich po Ligę Kobiet, która walczyła np. o alimenty dla kobiet, których mężczyźni wychodzili po pudełko zapałek i nie wracali.

Z Ligą Kobiet jest bardzo ciężka sytuacja. Dlatego, że ona jednocześnie miała być taką fasadową instytucją teoretycznie mówiącą, że coś się dla kobiet i z kobietami robi. Miała być samodzielną instytucją. Natomiast słabo jej to wychodziło. Referaty wygłoszone przez nasze referentki przedstawiają tę Ligę Kobiet w różnych okresach czasowych. I bardzo ładnie się prezentuje się ta rola, w których momentach one były samodzielne, w których nie były samodzielne. Prof. Zofia Herarolicz będzie mówić np. o roli spółdzielczości, o kobietach działających w szeroko rozumianych spółdzielniach. I będzie sięgać od 1939 roku po lata 90. I też to się w sposób bardzo ciekawy ułoży. Została dotknięta tematyka tych kół gospodyń wiejskich. Okazało się, że to jest temat niezwykle fascynujący: jak kobiety na wsi radziły sobie z życiem codziennym, jednocześnie tworząc ramy jakiejś organizacji, która nie mogła być samodzielna, ale która chciała wznosić jak najwięcej dla wsi. Czyli dla tych pań priorytetem było np. regularne organizowanie jakiś potańcówek, do tego trzeba było zorganizować drewno na podesty. Żeby zorganizować drewno na podesty, trzeba było zamówić np. kurczęta albo więcej mleka sprzedać. To jest przepiękne życie codzienne w PRL-u, w takim bardzo pozytywnym aspekcie.

Uczyły też miejskie kobiety gotować. Były organizowane kursy, gdzie panie z miasta przyjeżdżały i uczyły się jak ten rosół powinien wyglądać, bo w mieście rosół gotuje się zupełnie inaczej niż na wsi. Gdybym panią miała poprosić o trzy epitety, które charakteryzują tę kobietę na przestrzeni tych lat to będzie?

Zaradna, pracowita i zakręcona, tak jak tytuł konferencji.

Zobacz program konferencji