Jan Paweł II znakomicie wyczuwał media – mówi medioznawca prof. Wiesław Godzic. Nie sądzę, żeby miał specjalnych doradców medialnych. On to czuł. On wiedział, jak się pokazać. Cechą jego prezentacji jest absolutna medialność plus naturalność.

Tomasz Skory: Pontyfikat Jana Pawła II uznawany jest dość powszechnie za przełomowy dla Kościoła; m.in. dzięki docenieniu, zauważeniu i wykorzystywaniu nowych środków przekazu. Jak to było z mediami? Czy to media wykorzystywały Ojca Świętego czy raczej on wykorzystywał je do swojej posługi?

Wiesław Godzic: On się uczył razem z mediami. To nie jest tak, że przyszedł genialny człowiek i zrewolucjonizował przekaz medialny. Ten człowiek znakomicie wyczuwał media. Nie sądzę, żeby miał specjalnych doradców medialnych. On to czuł. On wiedział, jak się pokazać. Cechą jego prezentacji jest absolutna medialność plus naturalność. To są rzeczy znoszące się, dlatego że jeśli ktoś jest medialny – jak pan popatrzy na naszych polityków – to zazwyczaj przegląda się w lustrze, ma doradcę, stosuje jakieś wzory i paradygmaty. Jestem absolutnie pewny, że Jan Paweł II nie stosował żadnych wzorów. Jeśli miał nawet doradców, to lekceważył ich rady albo postępował wbrew ich radom. Ta naturalność w połączeniu z charyzmatycznością medialną stworzyła właśnie taką postać. Ja przeczytałem niesamowite stwierdzenie we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. A mianowicie, że Jan Paweł II kontrolował swoje obrazy przez prawie cały pontyfikat. Był władcą tych obrazów, ale w ostatnich miesiącach był ich więźniem. To jest bardzo mądre, ale bardzo trudne do interpretacji zdanie. Bo co, to znaczy, że on je kontrolował? Przecież nie kontrolował żadnych dziennikarzy. To była działalność Stolicy Apostolskiej, która świetnie potrafi odcinać wiadomości.

Tomasz Skory: Można przyznać rację temu zdaniu, w tej części, jeśli się wie, a wiemy, że papież całkiem niedawno, kilka lat temu, przymierzył żółte okulary lidera U2 Bono. Tego przekazu nikt nigdy nie zobaczył. Wspomina go tylko sam Bono, ponieważ administracja pozbawiła nas tego zdjęcia.

Wiesław Godzic: Tak i to by było znakomite wytłumaczenie. Ktoś nazwałby to cenzurą. Ja nie wiem, czy Jan Paweł II sam o tym zdecydował, czy też ci, którzy dbali o jego wizerunek. Dla mnie jest najważniejszy moment, w którym ja widzę jego modlącą się sylwetkę – to nie musi być twarz, bo jego twarz w ogóle była piękna, fotogeniczna, wspaniała – i widzę obok np. prezydenta, może być nasz prezydent, który też się modli. Jest ogromna różnica. Jan Paweł II jest skoncentrowany, choćby nie wiem jak kamera właziła i zbliżała się, nie poruszy go, trzyma wzrok. Widzimy tutaj godność. Nasz prezydent strzelałby nieco oczkami, patrzył jak tu się zachować, poprawiałby się. To jest ta różnica, o której wszyscy w mediach pewnie wiedzą, tylko niektórzy musieli się tego nauczyć, albo jeszcze nie nauczyli, a inni – tak jak Jan Paweł II wiedzą i postępują z najlepszymi regułami medialnymi, nie ucząc się ich.

Tomasz Skory: Powiedział pan o tym, że w ostatnich dniach, latach Jan Paweł II był niewolnikiem swojego wizerunku?

Wiesław Godzic: W jakimś sensie obrazy go przerosły, czy też był więźniem tych obrazów. Ta część tego zdania jest dla mnie niezrozumiała, bo przecież nadal kontrolowała to wszystko administracja watykańska. Nie sądzę, żeby były jakiekolwiek zdjęcia tajne, z ukrycia, które dopiero się ukażą.

Tomasz Skory: Panie profesorze, być może chodzi o to, że czuł, że na placu św. Piotra oczekuje na niego kilka tysięcy ludzi, że czekają, aż pojawi się w tym sławnym oknie ta słynna biała sylwetka, której już nigdy nie zobaczymy? Może o to chodzi, że czuł się zmuszony do pokazywania się, do podjęcia prób powiedzenia czegoś, które skończyły się tym „rozpaczliwym gestem” i zabraniem mikrofonu? Papieża nie było już stać na powiedzenia tych kilku słów, a jednak się pokazał, chociaż nie musiał – był ciężko chory.

Wiesław Godzic: Ciągle nie rozumiemy tego drugiego członu. Czy to znaczy, że te media się wymknęły spod jego kontroli i pokazują coś, czego on by nie chciał? Taki jest sens bycia więźniem. To chyba nie jest to. Ja myślę, że on tak zmienił media, że w gruncie rzeczy nawet najgorsze tabloidy nie śmiały pokazać czegoś niegodnego. Ta druga część zdania jest dla mnie niepewna. Być może, to co się stanie niebawem, potwierdzi, bo myślę o tym, że po okresie żałoby, po kilku dniach, niebawem ruszy przemysł medialny, czyli produkcja rozmaitych gadżetów, kiczologia, przemysł kulturowy – jak to dawniej nazwano. Będziemy spotykać relację ludzi, którzy otarli się o papieża. Ja słyszałem taką relację człowieka, który był w przedszkolu i Ojciec Święty, ale wtedy zwyczajny, normalny biskup, zawiązał temu małemu chłopczykowi sznurówkę i ten chłopczyk to wspomina. To jest wielka sprawa. Wie pan, to jest równia pochyła do tego, by robić czytanki na temat papieża.