"Inflacja wzrosła i to dość zaskakująco. Oczekiwaliśmy, że będzie niższa. (...) Żywność i opał – są trudniejsze do zmonitorowania przez ekspertów" - mówi w Rozmowie południe w RMF FM Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista banku Pekao S.A. "Może się okazać, że to lokalny szczyt inflacji, ale do końca roku ta inflacja będzie na podobnych poziomach. (...) Po Nowym Roku inflacja może jeszcze wzrosnąć. Możemy zobaczyć nawet 18, może nawet 20 procent” – odpowiada gość Krzysztofa Berendy. Kiedy inflacja zacznie spadać? "Myślimy, że II kwartał przyszłego roku to będzie już wyraźny spadek inflacji".

W dalszej internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Krzysztof Berenda pytał Ernesta Pytlarczyka, czy należy liczyć się z kolejnymi podwyżkami stóp procentowych. Myślę, że będzie podwyżka stóp procentowych o 50 punktów bazowych. Wcześniej apetyty były na 25 punktów bazowych i kończenie cyklu, co by uzasadniało to, że gospodarka rzeczywiście hamuje, że Europa będzie w recesji, więc w tym otoczeniu uzasadnione byłyby niższe podwyżki stóp procentowych. Myślę, że będzie to 50 punktów, ale oczywiście tego nie wiem, ale tak przewidujemy" - zaznaczył ekspert.

Jak tłumaczył, nadzieje na to, by stopy procentowe były wyższe, mają rynki finansowe. Otoczenie też jest takie, że Unia Europejska, strefa euro, Europejski Bank Centralny mówią wprost, że podwyżki mimo recesji będą kontynuowane. My trochę jesteśmy w takim nurcie europejskim - Węgrzy podwyższają, więc tutaj za bardzo nie ma wyjścia - przekonywał Pytlarczyk.

Dopytywany, czemu służy podnoszenie stóp procentowych, Pytlarczyk podkreślał, że bez tego typu działania polska gospodarka byłaby jeszcze bardziej "przegrzana". Przyznał jednak, że nie mają one wpływu na ceny surowców opałowych. Wiemy, że są inne czynniki - geopolityczne, podażowe, po prostu podaż tego surowca została zatrzymana, mamy embargo na Rosję. Podwyżki stóp procentowych są też trochę wymuszone przez rynki. Dlaczego? Dlatego, że (...) wszystkie kraje próbują między sobą konkurować o mocne waluty. Bez tego mielibyśmy po prostu słabszego złotego, czyli byśmy jeszcze więcej importowali inflacji - mówił ekonomista.

Ekspert uspokajał zarazem, iż kredytobiorcy nie mają póki co problemów ze spłatą swych zobowiązań. Dyscyplina spłacania kredytów jest bardzo dobra - ocenił i dodał, że to m.in. zasługa bardzo mocnego rynku pracy w naszym kraju. Wzrosty wynagrodzeń też są bardzo mocne, więc tutaj nie widzimy jakichś sygnałów pogarszającego się portfela kredytowego - powiedział główny ekonomista Pekao S.A.

Polacy korzystają z wakacji kredytowych

Według niego, z wprowadzonych przez rząd wakacji kredytowych skorzystało dotychczas około 70 proc. kredytobiorcówTo się bardzo zmienia, ale można powiedzieć, że około 70 proc., może trochę mniej (...). Jest bardzo różnie, w zależności od tego w jakim banku - są banki, które mają bardziej roszczeniowych klientów - zaznaczył Pytlarczyk.

Krzysztof Berenda zapytał też dzisiejszego gościa ile - w jego ocenie - w 16-procentowej inflacji jest "putinflacji", a ile "pisinflacji". "Putinflacji" jest tak gdzieś ze 40 procent, albo i więcej - stwierdził Pytlarczyk. Jeśli chodzi z kolei o wprowadzane przez rząd programy osłonowe, ekspert ocenił, że przedsięwzięcia te statystycznie "zdejmowały inflację w krótkim okresie". Jeżeli np. obniżymy podatki, to może się okazać, że ten efekt inflacyjny to jest jakaś jedna dziesiąta - wskazał Pytlarczyk.

Myślę, że w krótkim okresie tego nie zobaczyliśmy. Zobaczyliśmy inflację, która wynikała z tego, że gospodarka była rozpędzona, miała za sobą lata prosperity, miała 270 mld zł w postaci tarcz antykryzysowych (...). To widzieliśmy na pewno w inflacji. Widzieliśmy też dużo takich czynników, które były globalne, bo wzrost popytu na surowce był globalny - tłumaczył ekonomista.

Jego zdaniem, rządowe tarcze antyinflacyjne "statystycznie zdjęły nawet 5 procent inflacji".