„Emmanuel Macron nie może jeszcze spać spokojnie. Nawet jak spojrzymy na wybory w różnych krajach w ostatnich latach, to okazywało się, że były zaskoczenia. Bardzo dużo zależy od frekwencji i elektoratu Jean-Luca Mélenchona, który skończył na trzecim miejscu i zabrakło mu jednego procenta do tego, żeby przejść do drugiej tury” – tak o jutrzejszych wyborach we Francji mówił w Rozmowie w południe w RMF FM politolog Adam Balcer.

Są prowadzone dokładne sondaże wśród wyborców Mélenchona. Pewnie większość z jego wyborców zagłosuje jednak na Macrona. Część jednak zagłosuje na Le Pen. Pytanie ile z nich nie pójdzie w ogóle do wyborów - podkreślił dyrektor Kolegium Europy Wschodniej.

Na podstawie tych sondaży możemy powiedzieć, że prawdopodobieństwo, że Macron wygra jest większe - dodał.

W dalszej części rozmowy gość Rocha Kowalskiego zauważył, że Francja zmaga się z "problemem strukturalnym dotyczącym tożsamości", który powoduje wzrost poparcia dla nacjonalizmu. Dyrektor Kolegium Europy Wschodniej wyjaśnił, że problem ten istnieje od 2015 i 2016 roku, gdy kraj zmagał się z atakami terrorystycznymi. Na tym strachu można było budować całą narrację o tym, że Francja ma poważny problem z ludnością pochodzącą z byłych kolonii, która w dużym stopniu jest wyznania muzułmańskiego - powiedział politolog. Adam Balcer tłumaczył, że Francja do dziś nie rozliczyła się kolonializmu i nierzadkiego ucisku, który stosowała, aby zatrzymać wpływy w swoich koloniach. Nasz gość wyjaśnił, że efektem jest "rozdygotanie społeczeństwa i zapominanie obywateli, że naród francuski składa się z różnych jednostek, także innego pochodzenia". Za to pojawiły się obawy, że ludność muzułmańska z dawnych kolonii, wyprze chrześcijańskich, białych mieszkańców Francji.

Nie da się zaprzeczyć, że Marine Le Pen jest bardziej prorosyjska. Ona zachwyca się Victorem Orbanem, od którego dostała kredyt na kampanię wyborczą - powiedział Adam Balcer. Według niego kandydatka skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego poprawiła jednak swój wizerunek w tych wyborach prezydenckich. Doszło do procesu "dediabolizacji" Marine Le Pen, czyli mówiąc żartobliwie przestała być takim szatanem. Jest teraz bardziej akceptowana - powiedział politolog, zaznaczając, że jeszcze kilkanaście lat temu jej wysoki wynik w sondażach "byłby trudny do uwierzenia". Dyrektor Kolegium Europy Wschodniej ocenił Emmanuela Macrona, jako kandydata, "który chce uniknąć konfliktów, wojny domowej, w którą wierzy wielu Francuzów i jednocześnie pokazać, że takim politykiem konfrontacyjnym, który doprowadzi do tej wojny jest Le Pen.

48,7 mln Francuzów, wpisanych na listy elektorów, wybierze w niedzielę prezydenta Francji na 5-letnią kadencję spośród dwojga kandydatów w II turze głosowania: urzędującego prezydenta Emmanuela Macrona, pozostającego - według badań opinii - na czele sondaży z około 53-56 proc. poparcia i kandydatki skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen z 47-43 proc.