„Nie patrzę na tę decyzję w kategorii satysfakcji osobistej. To nie jest historia tylko moja, to przede wszystkim jest sprawa, która powinna być początkiem debaty o zmianach legislacyjnych, które powinniśmy podjąć. Mam na myśli przedawnienie przemocy seksualnej - nie tylko w sporcie” - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Katarzyna Kotula, którą Kazimiera Szczuka pytała o reakcję na dymisję Mirosława Skrzypczyńskiego z funkcji prezesa Polskiego Związku Tenisowego. Posłanka Nowej Lewicy oskarżyła Skrzypczyńskiego o molestowanie seksualne.

Jeśli chodzi o mnie, to Prokuratura Okręgowa w Szczecinie prowadzi postępowanie. W minioną środę złożyłam obszerne zeznanie. To przesłuchanie trwało prawie sześć godzin. W najbliższą środę zeznania w tej samej sprawie będzie składać Ewa Ciszek, która też doświadczyła napastowania seksualnego. Jej sprawa nie jest przedawniona, bo jest z tego roku - poinformowała Katarzyna Kotula.

Katarzyna Kotula, która oskarżyła Mirosława Skrzypczyńskiego o molestowanie seksualne, przyznała, że takich spraw jest w Polsce więcej.

Te wiadomości, które ja otrzymuję, to są historie 40-, 50- i 60-letnich kobiet, które występowały w różnych dyscyplinach sportowych. One też doświadczyły przemocy fizycznej i psychicznej, ale też seksualnej wiele lat temu. Ich sprawy też się przedawniły. One teraz po raz pierwszy dzielą się swoimi historiami - powiedziała rozmówczyni Kazimiery Szczuki.

Katarzyna Kotula powiedziała, że nie będzie składać zeznań przed wewnętrzną Komisją Polskiego Związku Tenisowego.

Przede wszystkim pilnie śledziłam reakcje zarówno ministra sportu Kamila Bortniczuka, jak i te pierwsze reakcje działaczy związku, które pokazały nam, że tam nie ma szczerej intencji. To nie są kwestie personalne dotyczące osób, które miałyby w tej komisji zasiadać. Teraz wiemy, że osoby zasiadające w tej wewnętrznej komisji mają podpisane umowy ze związkiem. To rodzi wątpliwości i pokazuje, że te osoby w jakiś sposób są powiązane z członkami zarządu PZT - zauważyła polityk.

Kazimiera Szczuka zauważyła, że choć minister sportu na początku nie dawał wiary sprawie molestowania seksualnego w PZT, to potem zapowiedział, że w najbliższym czasie światło dzienne ujrzy inicjatywa ustawodawcza poszerzająca kompetencje ministra w odniesieniu do związków sportowych.

Ta reakcja była spóźniona. Ze strony ministra sportu - któremu związki sportowe są w jakiś sposób podległe - nie było takiej jasnej deklaracji, po której pan Bortniczuk stoi. Oczekiwałam, że pan minister stanie po stronie osób pokrzywdzonych. Oczekiwałam deklaracji wsparcia i pilnych działań. Myślę, że ministerstwo sportu chciało tę sprawę przeczekać - powiedziała Kotula.

Czy sytuacja związana z Mirosławem Skrzypczyńskim może być początkiem głębokiej zmiany? Szef państwowej komisji ds. pedofilii Błażej Kmieciak mówił, że na 68 wysłanych pism do związków sportowych, przyszły 24 odpowiedzi. Tylko Polski Związek Piłki Nożnej miał uznać tę kwestię za ważną.

PZPN to jest jedyny związek, który przyznał, że posiada wewnętrzne procedury ochrony zawodników i zawodniczek. To powinien być ogólnodostępny standard. Nie chodzi tylko sport. Są też rodzice i nauczyciele, którzy sygnalizują mi, że sytuacje dotyczące dotyczące przemocy, także seksualnej, mają miejsce np. w szkołach na lekcjach wychowania fizycznego - mówiła Kotula.

"Skandaliczne" słowa o. Rydzyka

Ojciec Tadeusz Rydzyk powiedział na początku grudnia, że biskup Stanisław Napierała, który został ukarany przez Watykan za ukrywanie przestępców seksualnych, jest "męczennikiem". Rozmówczyni Kazimiery Szczuki określiła te słowa "skandalicznymi".

To sytuacja absolutnie skandaliczna. To jednak nie pierwsza sytuacje, biznesmen o. Rydzyk, bo tak go trzeba nazwać, wynosi na piedestał sprawców, ale także tych, którzy sprawców chronili w Kościele - powiedziała Kotula.

Niestety, ten mechanizm ukrywania sprawców ma już wieloletnią historię w Kościele. Dobrze, że są osoby, które mówią dzisiaj o tym otwarcie - najczęściej po wielu latach. Te sprawy też są niestety przedawnione - podkreśliła posłanka Nowej Lewicy.

Kotula: Jeżeli chcemy pieniędzy z KPO, musimy zagłosować za odwołaniem ministra Ziobry

Opozycja demokratyczna w takich bardzo kluczowych sprawach łączy siły i działa wspólnie. W sprawie Zbigniewa Ziobry nie mamy żadnych wątpliwości, że to głosowanie powinno się odbyć. Jaki będzie jego wynik? Wszystko jest możliwe. W poniedziałek komisja sprawiedliwości będzie ten wniosek rozpatrywać. Myślę, że we wtorek w godzinach późno wieczornych - bo to jest jednak bardzo niewygodny temat dla PiS-u - odbędzie się głosowanie - mówiła w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Katarzyna Kotula.

Nie ma żadnej wątpliwości, że wszyscy parlamentarzyści różnych klubów parlamentarnych i kół powinni jutro zagłosować za odwołaniem ministra Ziobry. Szczególnie, że sprawa jest jasna. Jeżeli chcemy dziś środków z Funduszu Odbudowy, z Krajowego Planu Odbudowy, a potrzebujemy ich dziś bardziej niż kiedykolwiek, to musimy zagłosować za odwołaniem ministra Ziobry - podkreśliła.

"Państwo nie tworzy na tyle skutecznego systemu, żeby ściągać alimenty"

Posłanka Nowej Lewicy była pytana też o dane Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, z których wynika, że w ciągu ostatniego roku przybyło 41 tys. rodziców, którzy nie płacą alimentów na swoje dzieci. Średnia zaległość to prawie 50 tys. złotych.

To jest bardzo duży wzrost, około 40 proc. I dziś faktycznie te rodziny - można powiedzieć - niedoalimentowane mówią otwarcie, że one żyją w biedzie - mówiła posłanka Nowej Lewicy. Jej zdaniem, "państwo nie tworzy na tyle skutecznego systemu, żeby te alimenty ściągnąć", dlatego też Lewica przygotowała swój projekt ustawy.

I co się stało? Minister Ziobro miesiąc po tym, kiedy ustawa została złożona przez Lewicę w Sejmie, też wyszedł ze swoją dość podobną propozycją. I od tego czasu nie wydarzyło się nic - mówiła posłanka. To jeszcze raz pokazuje, że rząd, który rodzinę nosi na sztandarach, tak naprawdę posługuje się tą rodziną w sposób dość cyniczny, szczególnie w trakcie kampanii wyborczej - dodała.

Opracowanie: