Sprawa śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka - przedawniona. Sąd apelacyjny umorzył postępowanie przeciwko byłemu milicjantowi Ireneuszowi K.

Według warszawskiego sądu, czyn, którego miał się dopuścić oskarżony przedawnił się już 1 stycznia 2005 roku. Sędziowie orzekli, że tego typu przestępstwo popełnione w czasach PRL przez milicjanta, czyli funkcjonariusza publicznego nie podlega przepisom o "nieprzedawnieniu". Przepisy bowiem stanowią, że nie mogą się przedawnić najcięższe przestępstwa, natomiast tu mamy do czynienia z pobiciem ze skutkiem śmiertelnym. Do tego ten skutek był - według sądu - nieumyślny. Z pełnomocnicy oskarżenia forsowali tezę, że to pobicie można traktować jako poważne uszkodzenie ciała - to przestępstwo należy do katalogu "nieprzedawnialnych". Sąd nie przychylił się do tej wersji.

MAMY NIEBEZPIECZNY PRECEDENS

Pełnomocnicy oskarżenia twierdzą, że to orzeczenie może zamknąć wszelkie podobne postępowania przeciwko milicjantom, którzy w czasach PRL bili ludzi w komisariatach i podczas opozycyjnych na manifestacji. Mecenas Andrzej Zalewski zapowiedział kasację, jednak obawia się orzeczenia Sądu Najwyższego. "Jeśli kasacja nie zostanie uwzględniona, będzie to precedens, który sprawi, że umarzane będą podobne sprawy z czasów PRL" - mówił Zalewski.

NIE MA SPRAWIEDLIWOŚCI

Z orzeczeniem nie może się pogodzić ojciec Grzegorza Przemyka - Leopold. "Czuję się pokrzywdzony przez sądy, nie ma sprawiedliwości" - wielce zdenerwowany mówił po wyroku sądu apelacyjnego.

SPRAWIEDLIWOŚĆ ZATRYUMFOWAŁA

Obrońca Ireneusza K. po orzeczeniu nie krył satysfakcji. "Sprawiedliwość zwyciężyła" - mówił Jan Brzykcy. Twierdził, że sąd potwierdził wyrok z 1984 roku, który uniewinniał jego klienta.

TO BYŁA JEDNA Z NAJGŁOŚNIEJSZYCH ZBRODNI APARATU WŁADZY W PRL

W maju 1983 r. 19-letni Grzegorz Przemyk razem z kolegą świętował zdanie egzaminów maturalnych. Zostali zatrzymani przez milicjantów na Placu Zamkowym. Ponieważ Przemyk nie miał przy sobie dokumentów, funkcjonariusze zabrali go na komendę. Tam został pobity - dostał ponad 40 ciosów pałką oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, gdzie zmarł po dwóch dniach. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją przeciw władzom.

Ireneusz K., 20-letni wówczas zomowiec, do niedawna pracował w policji w Biłgoraju. Obecnie jest na mundurowej emeryturze.