Jeżeli twarzą Unii Europejskiej ma być wybuchająca płaczem podczas konferencji prasowej po zamachach dokonanych przez dżihadystów w Brukseli wysoka przedstawicielka UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Federica Mogherini, to lepiej od razu poddać się islamistom.

Od osoby odpowiedzialnej za unijną dyplomację oraz za bezpieczeństwo wielu milionów obywateli starego kontynentu należy wymagać w tak trudnych sytuacjach opanowania, zdecydowania i zachowania zimnej krwi oraz bojowej postawy. Wpadanie w panikę oraz w rozpacz jest objawem słabości i dyskwalifikuje panią Mogherini jako czołowego polityka Unii.

Jesteśmy brutalnie atakowani przez Państwo Islamskie i powinniśmy odpowiadać w taki sam sposób w słowach, w zachowaniach oraz w czynach. Wystarczy przypomnieć, co mówili w podobnych momentach premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill w 1940 roku  i prezydent USA Georg W. Bush w 2001 roku. Ich wypowiedzi były jednoznaczne, zdecydowane, nie pozostawiające najmniejszych wątpliwości, że na czele przeżywających trudne chwile państw stoją mężowie stanu, a nie godne pożałowania wymoczki.

Niestety, obawiam się, że to właśnie bezradny spazm Federici Mogherini lepiej oddaje nastroje panujące dzisiaj w europejskich gabinetach władzy, aniżeli odważne zdania padające z ust przywódców niektórych krajów, którym wojnę wydali islamiści.