ŻYCIE!? Takie pytanie przebiegło przez światową prasę w związku z ponoć przełomowymi wynikami badań sondy Curiosity na Marsie. Już, już wydawało się niektórym, że będzie sensacja, że ktoś wreszcie potwierdzi, że nie jesteśmy wyjątkowi, że gdzie indziej też coś mogło, a może nawet nadal może żyć. Balon oczekiwań jednak pękł, owszem NASA opublikowała bardzo ciekawe wyniki badań, ale o życiu na Czerwonej Planecie wciąż nie może nic powiedzieć.

Tak jakoś przypadkowo te doniesienia zbiegły się w czasie z kolejną falą dyskusji na temat życia... na Ziemi, całkiem blisko nas. Dyskusji o tak zwanych "Oknach Życia" prowadzonych w niektórych krajach, także w Polsce po to, by kobiety (lub oboje rodziców), którzy nie chcą lub nie mogą wychowywać dziecka mogli anonimowo oddać je do adopcji. Nagle przypomniano sobie, że Komitet Praw Dziecka ONZ uznał, że okna te naruszają prawa dziecka do poznania swoich rodziców. Może więc trzeba je zamknąć. Jeśli ktoś jeszcze niedawno w swej naiwności sądził, że trudno krytykować te okna, pomagające przecież uratować dzieciaki przed znacznie gorszym losem, teraz przekonał się, że w liberalnym świecie i to nie musi być w żadnej mierze oczywiste. Dlaczego? Może dlatego, że to w końcu jest jakaś alternatywa wobec aborcji.

Te dwie sprawy, jedna daleko, druga blisko, wskazują na osobliwy paradoks naszej współczesności. Żyjemy w czasach, gdy zapamiętale poszukuje się życia wszędzie, gdzie tylko mogłoby się znaleźć, gdy mamy już skuteczne narzędzia, które mogą w tym pomóc. Równocześnie tu na Ziemi nie potrafimy ustalić nawet, jak traktować życie, które istnieje ponad wszelką wątpliwość. Skoro tutaj nie jesteśmy w stanie zgodzić się nawet co do oczywistego faktu, że życie zaczyna się w chwili zapłodnienia, to jak mamy dyskutować o tym, czego trzeba, by stwierdzić istnienie życia na innych planetach?

Mam przeczucie, że w sprawie życia poza Ziemią możemy się jeszcze długo niczego pewnego nie dowiedzieć. Mam równocześnie pewność, że bez uporządkowania tego, jak myślimy o życiu tu i teraz, jak cenimy je u nas w Polsce, szybko i nieodwołalnie popadniemy w spore kłopoty. Środowiska uporczywie walczące u nas o wolność od "przymusu macierzyństwa" nie chcą zauważyć, że Polki dawno już tę wolność zdobyły i dzieci nie rodzą. Czy znajdziemy sposób, jak ten niekorzystny trend odwrócić? Czy aby na pewno jesteśmy zgodni co do tego, że musimy go odwrócić? Sprowadzanie sprawy tylko do przyszłych problemów z emeryturami to oszustwo. Ktoś ma pomysł, co odpowiemy "pokoleniu bez dzieci", kiedy dojdzie do wieku średniego i zada sobie pytanie, po co nam to było?

Badania obcych planet przy pomocy narzędzi współczesnej nauki to jedna z najbardziej fascynujących przygód, jakie ludzkości mogły się przydarzyć. Ale póki co, życie tu na Ziemi, choćby życie znalezione w oknie, powinno nas obchodzić nieporównanie bardziej, niż życie na Marsie, albo i gdziekolwiek indziej.