Po pierwszym okresie fascynacji taśmami nagranymi nieoficjalnie i w ukryciu, możemy się coraz lepiej przyglądać komentarzom zawartości tych taśm, wygłaszanymi już otwarcie i z pełną świadomością nagrywania, głosami ekspertów i dziennikarzy. Niestety, podobnie jak premier, znaczna część popierających go na dobre i złe komentatorów dowodzi kompletnego braku kontaktu z rzeczywistością. To może sprawić, że "afera taśmowa" dla początek kolejnej aferze, "potaśmowej".

Świadomie nawiązuję tu do terminu "katastrofa posmoleńska", którym RAZ trafnie opisał to, co w Polsce stało się po 10 kwietnia 2010 roku. Jakkolwiek niezręczne jest zestawianie tych faktów, niestety tamta "posmoleńska katastrofa" w sposób wyraźny przyczyniła się do tego, co obserwujemy dzisiaj. I ta świadomość każe wzywać prorządowych komentatorów do opamiętania. Rząd świadomy, jak trudno go rozliczyć, pozwala sobie na coraz więcej. A świadomość na co sobie już pozwolił sprawia, że tym bardziej nie będzie ryzykował rozliczenia. I nie będzie chciał oddać władzy.

Szanowni państwo, broniący dziś - bo tak nakazał premier - niewinności rozmów ministra Bartłomieja Sienkiewicza z szefem NBP, zastanówcie się przez chwilę co by było, gdyby premier jednak szefa MSW zdymisjonował. Co byście wtedy mówili? Czyż nie to, że - podobnie jak teraz - premier ma rację? W trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej, Donald Tusk zaskoczył swoją butą nawet wiernych mu zwolenników, wersja "Polacy, KOMPLETNIE nic się nie stało" wydawała się przecież niemożliwa. A jednak...

Nie zazdroszczę szefowi MSW, który według głośno wyrażonej opinii premiera kompletnie na niczym się nie zna, rozmawia o tym, o czym nie ma zielonego pojęcia, wygłasza opinie o PIR, czy gazoporcie, które są kompletnie nieprawdziwe, nie wie, że minister Rostowski sam chce odejść, wreszcie daje się nagrać. To kiepska rekomendacja dla dalszego sprawowania tak odpowiedzialnej funkcji. Zazdroszczę zaś dobrego samopoczucia Markowi Belce. Jako obywatel, jego opinii w tej sprawie nie podzielam. I mam wrażenie, że nie tylko ja.

Kampania utrzymywania tego rządu i tego szefa NBP przy władzy bardzo krajowi zaszkodzi. Rżnięcie głupa, że dyskusja nad omijaniem konstytucji dla utrzymania władzy PO jest dowodem najwyższych cnót urzędników państwowych, zapisze się jako kolejny dowód bananowych standardów naszego życia publicznego. A co się stanie, gdy premierowi wyjdzie z sondaży, że przedterminowe wybory jednak bardziej mu się opłacą? Przecież konieczność poparcia i takiej decyzji niektórym "ekspertom" wręcz ukręci głowę.

Dobrze byłoby się zastanowić, jak faktycznie jest z Polskimi Inwestycjami Rozwojowymi, gazoportem, praworządnością, jaki jest prawdziwy stan finansów publicznych, skoro rozważane są takie „kryzysowe” scenariusze. Może warto szerzej porozmawiać o tym, w jakim naprawdę stanie jest nasze państwo, jakim to cudem, 25 lat po wyborach 4 czerwca znacząca część opinii publicznej i mediów utknęła w poczuciu kompletnej bezalternatywności dla „przewodniej siły narodu” i rządów Donalda Tuska. Najwyższy czas skierować swoją złość i rozczarowanie, że nie tak miało być, w stronę tego, który za to odpowiada, rządzącego od 7 lat premiera. I jego osobiście za to rozliczyć. Bo woda w kranie nie tylko coraz zimniejsza, ale wyraźnie wycieka bokami i jest w podejrzanie rdzawym kolorze.